Pierwsze dni maja 1987
Po tym krótkim filozoficznym wstępie, myślę, że ważnym dla całości zrozumienia pojęcia niniejszej pracy, przejdę do zagadnienia i zadania jakie przede mną postawiono. Mam opisać jeden dzień tej dziwnej krainy jaką był PRL. Wybrałem schyłkowy okres, gdzie raczej już było śmieszno, pompatycznie, dziwnie, ale mniej straszno z kilku powodów.
Ten dzień to moje przyjście na świat, więc pierwszy jest to powód czysto sentymentalny. Drugi powód jest mniejszym stopniu uczuciowy, bo przecież ten kraj zawieszony pomiędzy jeszcze dwoma prężącymi muskuły mocarstwami, był przez dwa i pół roku moją raczej nieświadomą ojczyzną. Polem gwałtownych, przez część socjalistycznych elit niedostrzeganych, niezrozumianych i wreszcie nieokiełznanych zmian kulturowych, cywilizacyjnych, a przede wszystkim politycznych. Jak przez mgłę pamiętam obrazy szczątków socjalistycznego raju w powolnej nieuchronnej dekompozycji: drewniany tramwaj, wielkie brudne blokowiska (znacznie bardziej zaniedbane i szare niż dziś), naprędce sklecone garaże z blachy, które pokutują do dziś w niektórych rejonach Szczecina. W kontraście do tego pamiętam może i zacofaną technologicznie i ubogą, ale swojską, nieskażoną, pogodną wieś, gdzie rodzice zawsze się wybierali na wypoczynek letni. Trzeci i niech będzie ostatni powód mojego zainteresowania tym okresem to prześledzenie mentalności, pojęć, emocji, które rządziły w tym czasie. Przyjrzenie się z perspektywy współczesności tym zjawiskom. Wymienienie teraźniejszości jako odnośnika to według mnie za mało. Spojrzeć chciałbym też na ten okres z perspektywy drugiej połowy lat pięćdziesiątych, parę wniosków wysnuć na podstawie tego porównania. Wycinkiem, na którym mam się skupić, są gazety. Są one obrazem dość wątłym jeśli chodzi o prawdę historyczną. Są często nieobiektywne z racji systemu, z którego się wywodzą, gonienia za sensacją, zbyt krótkich tekstów, które są raczej intencjonalnymi streszczeniami niż całościowym bezstronnym oglądem sytuacji. Pomimo tych wad nadal są jakimś obrazem prawdy o czasie i umysłach nie tylko twórców, ale i całego masowego społeczeństwa, w tym
wypadku lat 80, szczególnie drugiej połowy w naszym najweselszym kołchozie w bloku, który zaraz ma się rozsypać.
Opracowałem temat na podstawie pięciu rożnych tytułow prasowych. Moje poszukiwania objęły właściwy dzień i okolice 3 V 1987 roku. Podzielić czasopisma można na dzienniki i tygodniki. Są to dzienniki: „Głos Szczeciński”, „Kurier Szczeciński”; tygodniki: „Tygodnik Powszechny”, „Polityka”, „Ziemia i Morze”. „Trybuny Ludu” niestety nie mogłem użyć w moim referacie. Poinformowano mnie, że niniejszy tom, który mnie interesuje, nie jest na razie dostępny z powodu naprawy. Zaznaczyć muszę, że mój dzień nie ma odpowiednika w osobnej gazecie. Interesującej mnie daty nie ma w żadnym z tych pięciu tytułów prasowych. Pamiętać też trzeba o pewnej zasadzie, która zdaje się często umykać i sprawiać problemy. Gazeta datowana choćby na ten nieszczęsny trzeci maj z zasady jest doniesieniem wieści z dnia lub dni wcześniejszych. Logicznym zatem jest opracowywać i przeglądać nie tylko ten dzień, ale tak go poprzedzający, jak i następny. Taką samą logikę zastosowałem również do tygodników. W praktyce wygląda to tak, że przeglądałem w różnych konfiguracjach okres od 29 kwietnia do 7 maja. Nadto z racji interesowania się i spełniania innych obowiązków związanych z tematami mieszczącymi się w zakresie PRL moje poszukiwania rozszerzyłem o lata 1957-1958 z „Kuriera Szczecińskiego”. Dodatkowo też zaznajomiłem się z częścią literatury nie traktującej o problemie Polski Ludowej, a skupiającej się wokół idei marksistowskich czy komunistycznych, aby lepiej zrozumieć podłoże i kontekst danych problemów. Jest to pokłosie innego mojego projektu, jednakże wnoszące szerszą, nową perspektywę patrzenia na dane problemy. Tych nie będę tu wymieniał, zamieszczę je w bibliografii. Co do istotności i czasu, w którym miałem operować, to chyba dzienniki wniosły najwięcej. Zdawały się być użyteczne jako kanwa dla dalszej analizy. Materiał, do którego dotarłem, został utrwalony na papierze, ale i w postaci mikrofilmów.
Ten dzień to moje przyjście na świat, więc pierwszy jest to powód czysto sentymentalny. Drugi powód jest mniejszym stopniu uczuciowy, bo przecież ten kraj zawieszony pomiędzy jeszcze dwoma prężącymi muskuły mocarstwami, był przez dwa i pół roku moją raczej nieświadomą ojczyzną. Polem gwałtownych, przez część socjalistycznych elit niedostrzeganych, niezrozumianych i wreszcie nieokiełznanych zmian kulturowych, cywilizacyjnych, a przede wszystkim politycznych. Jak przez mgłę pamiętam obrazy szczątków socjalistycznego raju w powolnej nieuchronnej dekompozycji: drewniany tramwaj, wielkie brudne blokowiska (znacznie bardziej zaniedbane i szare niż dziś), naprędce sklecone garaże z blachy, które pokutują do dziś w niektórych rejonach Szczecina. W kontraście do tego pamiętam może i zacofaną technologicznie i ubogą, ale swojską, nieskażoną, pogodną wieś, gdzie rodzice zawsze się wybierali na wypoczynek letni. Trzeci i niech będzie ostatni powód mojego zainteresowania tym okresem to prześledzenie mentalności, pojęć, emocji, które rządziły w tym czasie. Przyjrzenie się z perspektywy współczesności tym zjawiskom. Wymienienie teraźniejszości jako odnośnika to według mnie za mało. Spojrzeć chciałbym też na ten okres z perspektywy drugiej połowy lat pięćdziesiątych, parę wniosków wysnuć na podstawie tego porównania. Wycinkiem, na którym mam się skupić, są gazety. Są one obrazem dość wątłym jeśli chodzi o prawdę historyczną. Są często nieobiektywne z racji systemu, z którego się wywodzą, gonienia za sensacją, zbyt krótkich tekstów, które są raczej intencjonalnymi streszczeniami niż całościowym bezstronnym oglądem sytuacji. Pomimo tych wad nadal są jakimś obrazem prawdy o czasie i umysłach nie tylko twórców, ale i całego masowego społeczeństwa, w tym
Opracowałem temat na podstawie pięciu rożnych tytułow prasowych. Moje poszukiwania objęły właściwy dzień i okolice 3 V 1987 roku. Podzielić czasopisma można na dzienniki i tygodniki. Są to dzienniki: „Głos Szczeciński”, „Kurier Szczeciński”; tygodniki: „Tygodnik Powszechny”, „Polityka”, „Ziemia i Morze”. „Trybuny Ludu” niestety nie mogłem użyć w moim referacie. Poinformowano mnie, że niniejszy tom, który mnie interesuje, nie jest na razie dostępny z powodu naprawy. Zaznaczyć muszę, że mój dzień nie ma odpowiednika w osobnej gazecie. Interesującej mnie daty nie ma w żadnym z tych pięciu tytułów prasowych. Pamiętać też trzeba o pewnej zasadzie, która zdaje się często umykać i sprawiać problemy. Gazeta datowana choćby na ten nieszczęsny trzeci maj z zasady jest doniesieniem wieści z dnia lub dni wcześniejszych. Logicznym zatem jest opracowywać i przeglądać nie tylko ten dzień, ale tak go poprzedzający, jak i następny. Taką samą logikę zastosowałem również do tygodników. W praktyce wygląda to tak, że przeglądałem w różnych konfiguracjach okres od 29 kwietnia do 7 maja. Nadto z racji interesowania się i spełniania innych obowiązków związanych z tematami mieszczącymi się w zakresie PRL moje poszukiwania rozszerzyłem o lata 1957-1958 z „Kuriera Szczecińskiego”. Dodatkowo też zaznajomiłem się z częścią literatury nie traktującej o problemie Polski Ludowej, a skupiającej się wokół idei marksistowskich czy komunistycznych, aby lepiej zrozumieć podłoże i kontekst danych problemów. Jest to pokłosie innego mojego projektu, jednakże wnoszące szerszą, nową perspektywę patrzenia na dane problemy. Tych nie będę tu wymieniał, zamieszczę je w bibliografii. Co do istotności i czasu, w którym miałem operować, to chyba dzienniki wniosły najwięcej. Zdawały się być użyteczne jako kanwa dla dalszej analizy. Materiał, do którego dotarłem, został utrwalony na papierze, ale i w postaci mikrofilmów.