Ja bym krociutko chcial nawiazac do kwestii wybaczania przez ksiezy katolickich. Przeczytajcie ten artykol. Mnie osobiscie zaciekawila tresc wypowiedzi kardynała Francis`a Arinze`a: "chrześcijanie nie mogą stać z założonymi rękami i wybaczać bluźniercom". A potem sie dziwia, ze krytykuje katolikow i ksiezy...
Pomógł: 7 razy Dołączył: 25 Paź 2004 Posty: 842 Skąd: Z planety Melmaq
Wysłany: Sro Lip 26, 2006 12:02 pm
Klemens napisał/a:
Owszem, jest to w głównej mierze wynik naszych doświadczeń historycznych - Kościół był ostoją dla uciskanych, nigdy zaś nie było tak, by prześladowano wyłącznie jedną klasę etc., zazwyczaj uderzano w cały naród, czyli, no właśnie, masy.
Przy okazji odświeżenia tego tematu przeczytałem go raz jeszcze i coś ciekawego sobie przypomniałem :].
Ludowość Kościoła w Polsce ma korzenie historyczne. Z kolei niechęć do Kościoła w Czechach, kraju o największym procencie zadeklarowanych ateistów w Europie, wynika również z zaszłosci historycznych, bo tam "schronieniem" dla mas nie był od dawna i w dodatku owe masy kojarzą kler z obłudą, chciwością i podobnymi przywarami.
Jest to dosyć ciekawe, bo mimo wszystko zdawało mi się, że kraje słowiańskie mają silne tradycje religijne - jak nie katolickie, to prawosławne albo unickie. A Czesi byli przecież "bojownikami o nowy Kościół" w XV wieku. Ciekawe co na to mogło wpłynąć?
Do Fenixa.
Wierzący, niepraktykujący. Moja koleżanka tak się głosi xD
Niepraktykować to jak odrzucić wiarę. Heretyk innaczej. Albo przerzucić się na protestantyzm, albo kalwinizm, albo luteranizm, albo na allacha xD
Glupszego twierdzenia dawno nie slyszalem. Mam prawo byc wiezacy i z roznych przyczyn nie praktykowac tej wiary, chocby dlatego, ze kosciol nie ma zadnego prawa mowic mi jak i na kogo mam glosowac. I wkurzaja mnie takie twierdzenia, jak "powiesz zle na ksiedza, to przeciw Bogu jestes", "nie sluchasz Radia Mawryja to niewiezacy, zyd, ateista i popierajacy liberalow" czy "jak nie praktykujesz wiary to znaczy, ze ja odrzucasz".
Radio Maryja, phew! To mam może oszczędzać na Maybacha?
Mnie tam wkurza to, że mój katecheta mówi, niesłuchajcie złej muzyki! Nie używajcie biernie internetu! Komputer to narzędzie diabła!
To mnie dobija xP
Ale jednak mam prawo twierdzić, że jeżeli ktoś, kto ma czas by praktykuje wiarę, nie praktykuje jej to jest jak odrzucenie wiary, choć nieświadome xP
A kościół nie ma prawa narzucać nam niczego, bo jak mówi biblia czy coś innego, Bóg dał nam wolną wolę.
Choć jestem katolikiem to uważam, że potrzebny nam jest całkowity rozdział kościoła od państwa. Obecnie bowiem niestety coraz częściej zdarza się mieszanie sfery polityki do kościoła i na odwrót, co nie służy ani jednej ani drugiej stronie (choćby sprawa ojca dyrektora, czy prześciganie się przez prawicowe partie, która jest bardziej ultrakatolicka).
Z czasem zauważam w sobie coraz większość niechęć do kościoła - lecz nie samej wiary katolickiej - który w Polsce jest niestety ostoją wszetecznictwa, a sam kler niejednokrotnie nie daje dobrego przykładu dla wierzących. Dobrym przykładem jest sprawa lustracji duchownych, gdzie widać wyraźnie niechęć hierarchii duchownej, aby w końcu raz na zawsze wyjaśnić sprawę współpracy kleru z komunistycznymi władzami.
Jest to dosyć ciekawe, bo mimo wszystko zdawało mi się, że kraje słowiańskie mają silne tradycje religijne - jak nie katolickie, to prawosławne albo unickie. A Czesi byli przecież "bojownikami o nowy Kościół" w XV wieku. Ciekawe co na to mogło wpłynąć?
Zaszłości historyczne:). A jak się skończyły owe boje naszych południowych braci, czyż to nie jest odpowiedź sama w sobie?:)
Wojman napisał/a:
Glupszego twierdzenia dawno nie slyszalem.
Jeżeli "wierzący" uznajemy za skrót wyrażenia "wierzący w katolickiego Boga"( a tak przecież jest w naszym kraju) to jak najbardziej twierdzenie Phate jest sensowne. Jeżeli przyjmujemy, iż Bóg coś powiedział, nakazał, to nie przestrzeganie tego w istocie jest kontestacją istnienia owego Bytu.
Wojman napisał/a:
Mam prawo byc wiezacy i z roznych przyczyn nie praktykowac tej wiary, chocby dlatego, ze kosciol nie ma zadnego prawa mowic mi jak i na kogo mam glosowac.
Mylisz dwa pojęcia - "Kościół" i "ludzi tworzących Kościół". Zresztą nie tylko Ty...
Wojman napisał/a:
"jak nie praktykujesz wiary to znaczy, ze ja odrzucasz"
Spróbuj mi wykazać błąd logiczny w tym stwierdzeniu, czekam z niecierpliwością.
"Po uczynkach ich poznacie":)
Phate napisał/a:
A kościół nie ma prawa narzucać nam niczego, bo jak mówi biblia czy coś innego, Bóg dał nam wolną wolę.
To nie tak.:)
Wolna wola polega na tym, iż możemy się nie zastosować do wszelkich nakazów, ale to wcale nie oznacza, iż nie powinniśmy.
A biblia mówi także, że Kościół jest tworem Chrystusa, pragnę także przypomnieć misję posłannictwa z końca każdej Ewangelii polegających na udzieleniu specjalnych kompetencji kapłanom( Apostołom), a więc nomen omen przyznaniu praw.
Fenix napisał/a:
A po co chodzić do koscioła do konfidentów, którzy byli w SB?
Powiedz mi lepiej, w której grupie społecznej nie było konfidentów:)
A idąc dalej Twym tokiem rozumowania - możemy mieć dowolny stosunek do kościoła katolickiego w naszym kraju, ale chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie zakwestionuje faktu, iż był on jednym z kluczowych środowisk opozycyjnych względem "władzy ludowej"( przecież "ubecja" nie tworzyła specjalnego departamentu w przyjaznych celach) i miał niepoślednią rolę w jej obaleniu - a więc konfidenci działali na pohybel swych pełnomocników:)
Scorpinor napisał/a:
Choć jestem katolikiem to uważam, że potrzebny nam jest całkowity rozdział kościoła od państwa.
I z tym się zgadzam. Choć nie na modłę francuską - nie należy mylić "rozdziału" z "laikatem".
Pomógł: 7 razy Dołączył: 25 Paź 2004 Posty: 842 Skąd: Z planety Melmaq
Wysłany: Sro Sie 02, 2006 2:25 am
Klemens napisał/a:
Zaszłości historyczne:). A jak się skończyły owe boje naszych południowych braci, czyż to nie jest odpowiedź sama w sobie?:)
Teoretycznie zakończyły się "Białą Górą", ale czy likwidacja protestanckich elit warunkowała tak jak obecnie postawę do religii - prawie całego narodu? A co z rejonami wsi, gdzie wiara bywa najbardziej zakorzeniona?
Zresztą Czesi trafili w ręcę jak najbardziej katolickich (katolickich jak na tamte realia) Habsburgów - czy właśnie to zniewolenie stało się powodem odrzucenia Kościoła?
Kościół to jedno - wiele osób go nie popiera. Ale co z samą wiarą? Przecież to coś ważniejszego niż religijne struktury.
Odświerzę stary wątek kilkoma pytaniami o waszą opinię na temat nauczania religii w szkołach.
1. Czy w ogóle ma to rację bytu?
2. Jeśli tak to czy powinna być obowiązkowa, czy np. można nie chodzić za zgodą rodziców albo podług własnej decyzji ucznia?
3. Wreszcie czy przedmiot taki powinien obejmować wyłącznie religię katolicką, czy też może również inne wyznania chrześcijańskie albo wręcz wszelkie popularniejsze istniejące na świecie wyznania?
Ostatnio zmieniony przez Ajmdemen Pią Wrz 19, 2008 1:33 am, w całości zmieniany 1 raz
Odświerzę stary wątek kilkoma pytaniami o waszą opinię na temat nauczania religii w szkołach.
Zacznijmy od tego, iż oficjalnie przedmiotem nauczanym w szkołach nie jest religia, tylko katecheza. Zgodnie z ustawą mogą też być "nauczane" inne religie - ale nie są, z przyczyn bynajmniej nie ustawowych. I mówię tu o środowiskach, gdzie osób o innym wyznaniu, jak katolickim, jest wcale sporo. Choćby w moich stronach.
Ajmdemen napisał/a:
1. Czy w ogóle ma to rację bytu?
Powiem szczerze - długo byłem zwolennikiem, ale już nie jestem. Niestety moje doświadczenia są fatalne. Różnie bywało z kwalifikacjami katechetów, ale poziom "odbiorców", czyli uczniów był dość fatalny, na "religię" chodzono, bo chodzili wszyscy, a także dla oceny na świadectwie (która "za moich czasów" nie była wliczana do średniej).
Uważam, iż nauczanie zasad wiary winno mieć miejsce przy parafiach etc. - uczęszczaliby na nie tylko prawdziwie zainteresowani, a i poziom nauczania byłby moim zdaniem wyższy, bo po prostu katecheci musieliby się starać czymś przyciągnąć scholarów - a najłatwiej w takiej sytuacji jakością.
Oczywiście ci "prawdziwie zainteresowani" mogliby moim zdaniem być "delegowani" przez rodziców, w końcu mają jednak prawo chociaż spróbować przekazać dziecku (dziecku!) własny system wartości. A czy dziecko faktycznie by uczęszczało, to już inna sprawa, acz w grę by nie wchodził przymus szkolny.
W ramach samej szkoły moim zdaniem winna zaś być nauczana tzw. etyka, ewentualnie także religioznawstwo. Jakieś normy etyczne wszak dziecko winno chociaż poznać, jeśli ich nie wynosi z domu.
Zdecydowanie religioznawstwo byłoby lepszym pomysłem niż dzisiejszy typ hmm "zajęć", bo znacznie mogłoby poszerzyć horyzonty, przekazać wiedzę o innych kulturach. Zaś owo posyłanie na religię uważam za przeżytek, bo od pewnego wieku o sprawach swojej wiary decydować można samodzielnie. Niestety czasem jest tak, że po prostu nie ma innego wyjścia (jak w moim przypadku- szkoła katolicka najlepszą szkołą w województwie:/)
Odnosząc się do wypowiedzi, które padły w wątku poświęconemu homoseksualizmowi:
Hunter napisał/a:
Ale katolizm wbrew pozorom jest nietolerancyjny. Nie akceptuje tego w co wierzą inni tyle, że jedni to okazują bardziej, a drudzy mniej.
To znaczy w jakim sensie? Iż religia uznając się za objawioną przez Boga uznaje inne za trwające w "błędnych mniemaniach"? Jeśli tak - na tym właśnie polega religia! Wymagasz od katolicyzmu tego, co osoba wymagająca od dwójki, by pomnożona przez liczbę nieparzystą dawała drugą nieparzystą...
Hunter napisał/a:
Wobec hipisów, rastafarian - to, że prowadzą inny tryb życia i nie są wierzący to chyba nie oznacza, że gorsi prwada?
Jedna rzecz, która mnie denerwuje - ilu znasz rastafarian czy hippisów? Tych pierwszych, czyli głosicieli prawdy, iż Chrystus zmarł na krzyżu będąc murzynem, zaś jego prorokiem, Lwem Judy, był Hajle Selasje, były cesarz Etiopii? A może jednak masz na myśli tylko chłopaków ubierających się w kolorowe ciuchy i słuchających Boba Marley'a? A hippisi - piszesz oczywiście o osobach zorientowanych wrogo wobec konsumpcji i establishmentu, gotowych zamieszkać w komunach i pracować w nich, wyrzekając się między innymi konsol do gier etc.? A może jednak miałeś na myśli osoby noszące długie włosy?
Bo że tych ostatnich się nie lubi - to tak normalne, jak to, że dziadkowie nie lubią kultury wnuków, jaka by ona nie była, bez względu na epokę i kulturę. Kościół i katolicyzm nie ma nic do tego.
2. Jeśli tak to czy powinna być obowiązkowa, czy np. można nie chodzić za zgodą rodziców albo podług własnej decyzji ucznia?
Otóż lekcja religii wygląda w mojej klasie tak, że połowa spisuje zadania domowe, reszta robi sobie żarty, krzyczy rozmawia (był nawet przypadek w jakiejś klasie ze zaczęli wyrzucać przez okno krzesła - "na religii można" mówili).
Otóż mam w swojej klasie paru ateistów i przychodzą...
Klemens napisał/a:
na "religię" chodzono, bo chodzili wszyscy, a także dla oceny na świadectwie
Tak więc po co oni mają przychodzić na lekcję skoro nie słuchają a nawet przeszkadzają, takim którzy chcą słuchać i czegoś się dowiedzieć? Jeżeli uczeń nie chce chodzić na religię powinien mieć wybór i w tym czasie np. mieć inne zajęcia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum