gry strategiczneSerwis gier strategicznych www.sztab.com  FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat


Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: Wojman
Sro Cze 28, 2006 6:55 pm
Zjazd Sztabu VVeteranow 2005
Autor Wiadomość
Backside 
Major
JazzFunk Planeta


Pomógł: 7 razy
Dołączył: 25 Paź 2004
Posty: 842
Skąd: Z planety Melmaq
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 1:47 pm   

Przypominam, że w nocy wracaliśmy nocnym, i ni był to kursujący do 22 125, a 245, który przybył po szeregu innych "dwieścieczterdziestek i pięćdziesiątek" :]

Maxwell ---> pozwolę sobie przypomnieć wymianę zdań 12 lipca rano :]

"kahzad- Maxwell wstawaj, już idziemy do CDA"
maxwell - (po chwili milczenia)..., jest przecież w pół do siódmek, s*******aj" :D
Ostatnio zmieniony przez Backside Pią Lip 22, 2005 7:50 pm, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Poziom: 26 HP   1%   16/1637
   MP   100%   781/781
   EXP   3%   3/78
Ajmdemen 
Generał


Pomógł: 4 razy
Dołączył: 02 Cze 2004
Posty: 1198
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 2:12 pm   

Zjazd uważam za bardzo udany- było mnóstwo zabawnych momentów, najbardziej zapadło mi w pamięć kilka tekstów skutecznie budujących wesołą atmosferę, np:
-"w razie odnalezienia prosimy odesłać na adres www.sztab.com"
- rozważana w restauracji kwestia "ile wyniósłby ten rachunek w bannerach?"
- sytuacja podczas mojej gry z MAO, którą obserwował kull. Po jednym z ruchów MAO stwierdza "To chyba był błąd", "Dlaczego?" pyta MAO, "Nie wiem, ale on się uśmiecha".
- "no k****, trochę kultury"
- z zafascynowaniem obserwowałem też rozgrywkę s2nto, Perkuna i Kahzada w państwa-miasta. Praktycznie przy każdej literze Kahzad stwierzał "hmm, góra na X (ewentualnie inna litera :) ), a już wiem jest taka obok mojego miasta", często z jego ust padało też analogiczne stwierdzenie odnośnie rzek. Natomiast Perkun był niedościgniony w zespołach muzycznych, np "a już wiem, był taki progtrans-cośtam (pytajcie Perkuna nie mnie :) ) 20 lat temu w Niemczech".
 
 
Poziom: 30 HP   1%   23/2333
   MP   100%   1114/1114
   EXP   17%   17/99
MAO 
Marszałek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 03 Kwi 2004
Posty: 1200
Skąd: Poznań
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 3:47 pm   

Z tekstow Perkunowych przy grze w Panstwa-miasta wygrywalo rowniez

"No nie, fatalnie, nie bylo innej litery"


Wypowiadane przy kazdej literze (!!!) oczywiscie poza tymi ktore sam wskazywal Perkun :) .


A tekst "prosze nam to rozliczyc w banerach" od przyszlego roku powinien nam sluzyc za motto :)
 
Poziom: 30 HP   1%   23/2333
   MP   100%   1114/1114
   EXP   19%   19/99
kull 
Generał


Dołączył: 05 Kwi 2004
Posty: 313
Skąd: NY
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 8:21 pm   

MAO napisał/a:

A tekst "prosze nam to rozliczyc w banerach" od przyszlego roku powinien nam sluzyc za motto :)


hehe :) mam nadzieje, ze za jakis czas bede mogl w podobny sposob zaliczac sesje ;)
 
 
Poziom: 16 HP   0%   0/556
   MP   100%   265/265
   EXP   53%   21/39
s2nto 
Sierżant


Pomógł: 3 razy
Dołączył: 27 Lut 2005
Posty: 376
Skąd: Wrocław
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 9:33 pm   

Naprawdę świetny zjazd i jak to wcześniej już zauważyli frekwencja osób z roku na rok rośnie :D

Jedyne co mnie martwi to jawna dyskryminacja niepełnoletnich - ubolewam nad tym iż byłem traktowany inaczej niż inni uczestnicy :evil:
 
 
Poziom: 18 HP   0%   0/711
   MP   100%   339/339
   EXP   8%   4/45
Perkun 
Pułkownik


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 18 Maj 2004
Posty: 255
Skąd: Włocławek
Wysłany: Sro Lip 13, 2005 10:01 pm   PERKUNOWY RAPORT Z IV ZJAZDU SVV- WERSJA HARDCORE:)

Czołem Sztabowicze!

Potęga Sztabu jako organizacji ludzi żywych po raz kolejny dała o sobie znać z pełną mocą. Już po raz czwarty odbył się Zjazd naszej wspaniałej organizacji. Tym razem jako miejsce desantu i działań obrano równie szacowne polskie miasto, jakim jest Wrocław. I znów pobito rekord frekwencji-stawiło się 12 Sztabowiczów. I oby tak dalej i jeszcze więcej. Kto tym razem zaszczycił swoją obecnością śląskie miasto? Mianowicie szlachetni: MAO, Klemens, Kull, Wojman, Spider, Kahzad, Maxwell, Backside, s2nto, Ajmdemen, Agent oraz oczywiście ja, Perkun. Dwunastu sztabowych apostołów?J Pragnę podzielić się ze wszystkimi tą wielką przygodą, z mojego punktu widzenia. Zatem prowadź mnie pióro!
Wyruszyłem oczywiście z rodzinnej fortecy-z Włocławka-autobusem, elegancko, podziwiając naszą polską krainę oraz kontemplując najnowsze National Geographic. Trasa Włocławek-Koło-Turek-Kalisz-Ostrów Wielkopolski-Oleśnica-Wrocław. Szybko się zorientowałem, że w autobusie bez odpowiedniej klimy może być okrutnie. Mimo to nie narzekałem. Przez pierwsze dwie godziny jako współpasażera miałem młode dziewczę, które dosyć mocno napierało w moją stronę. Ta sytuacja wielce mi odpowiadała!J. Ale potem zaczęła się mordęga. Po niej usadowiła się matka z dzieckiem. Ten zaczął drzeć gębę i śpiewać piosenki. To nic, ale jego matka wsadziła jeszcze między mnie a siebie torebkę. Tak mnie uwierała, że jechałem lekko przekrzywiony i obolały w duszy krzycząc: „Weź kobieto w końcu tę torbę, bo mi żebra połamiesz!”. Po niej wpasował się dziadek z pretensjami natury życiowej: „Młodzi wszystkie miejsca zajęli!”, „Wszystkie miejsca zajęli młodzi!”. I tak w kółko Macieju. To nie koniec. Po nim zjawiła się laska z menem, która co chwila narzekała, że jej duszno: „Ale duszno w tym autobusie”, „Ja nie wytrzymam”, „Już nie mogę”. A men to znosił spokojnie. Ja dziękuję. Już tylko marzyłem, aby wydostać się na zewnątrz z tego cholernego autobusu!J. W końcu dojechałem. Na dworcu nie było komitetu powitalnego. To mnie ucieszyło, bo lubię działać z zaskoczenia. Moment gości wyłapałem! Gęba Wojmana i sylwetka Spidera-to mi wystarczyło;). Siedzieli grzecznie na murku: Wojman, Spider, MAO, s2nto oraz Kull. Cześć-cześć ale kochani-ja muszę do kibla, bo nie wytrzymam!. Zrozumieli. Uderzyłem najpierw do jakiegoś biura wynajmu autokarów, ale pani powiedziała, że ma klucz tylko od toalety żeńskiej;). Zwała, a raczej gleba wewnętrzna;) W końcu dobiłem do innej toalety i ochłonąłem. Wróciłem do brygady. Postanowiliśmy uderzyć na dworzec PKP, aby przywitać resztę mistrzów: Klemensa, Ajmdemena oraz Backside’a. W końcu przyjechali. Powitanie. Walimy na autobus 125. Wsiadamy. Jedziemy, jedziemy, jedziemy....Gdzie on do licha mieszka?J Zwała oraz gleba wewnętrzna;) Wsiadła pani z wózkiem. Ja wyparowałem na tył. Siedzę. Jedziemy. Nagle patrzę: Trzech asów wpada do autobusu i wita się ze Sztabowiczami. Nie kto inny, jak waleczni Agent, Kahzad oraz Maxwell. W końcu dobiliśmy do fortecy Agenta. Pogranicze miasta i wsi. Totalna kontemplacja z przyrodą. Trzy namioty rozbite w sadzie mieszanym. Ustawiamy się w kółko indiańskie i walnąłem przemowę powitalną oraz przedstawiłem planowany program zjazdu. Akceptacja pełna. Rozstawiamy się. Mao zaczyna cykać zdjęcia. Szykujemy drewno na ognisko oraz stosowny teren na nie. Również kije na kiełbaski. Kurs do sklepu po towar na ognisko sztabowe. W sklepie oczywiście lekka zwała, ale nic to;) Po tych całych akcjach idziemy na sztabowy mecz piłki nożnej na pobliski teren szkoły-jako przewodnicy służą dwaj kumple Agenta pospiesznie zwerbowani. I teraz uwaga: Kochani-uwierzycie lub nie, ale tam smarują smołą ogrodzenia!;) Gleba zewnętrzna wręcz totalna;). Pompa okrutna;) Jest boisko. Gra się zaczęła. Mecz był tak zacięty, że przyciągnął liczną cygańską widownię. Coś tam krzyczeli-miejmy nadzieję, że pozytywy. Z czasem zasilili nas swoim człowiekiem. Dziecina okazała się wręcz asem tego meczu. Kiwała wszystkich równo;) Odkryłem też dziwną rzeczJ Niektórzy Sztabowicze pękali przed wejściem w krzaki po piłkę. Dwie opcje-albo smoła albo pułapka na zwierzęta. Byli na meczu ranni. Agent dostał w nogę oraz w klejnoty, czyli centrum dowodzenia;) Po meczu powrót do obozowiska. Przy okazji poznajemy klimat Brochowa. Cóż zatem? Uderzamy do miasta! W mieście pełna kontemplacja z kilkoma wiekami historii. Spodobał mi się ten Wrocław. Lubię takie starówki, zabytkowe budownictwo, wspaniały rynek, klimatyczne lokale. Idealne miejsce dla progressów. Cykanie zdjęć. Wyczailiśmy też faceta, który tańczył i śpiewał przy muzyce. A raczej machał rękami. Wydaje mi się, że właśnie to machanie było najbardziej autentyczne, a reszta mistyfikacją. Taki uliczny performance. Gleba wewnętrzna;) W końcu dopadliśmy lokal. Klimatyczna atmosfera, klimatyczna muza. Dziwne dekoracje. Ale za to jakie dziewczę obsługuje! Dzikie myśli naszły Sztabowiczów pewnie;) Zamawiamy gorące dania i kontemplujemy się wnętrzem oraz nawet ostrą muzą. Z czasem dobijają do nas Kahzad i Maxwell, którzy wcześniej oddalili się na serię przygód z miastem;) Duszno się zaczęło robić, a potem gorąco. Oczywiście rozmowy o Sztabie i grach strategicznych-to główne tematy. Jego przeszłość, teźniejszość, przyszłość. Co do gier-nie straciłem nic na ponad rocznej separacji. Po prostu nie ma nic ciekawego. Ogólne oczekiwanie na Age Of Empires 3. Zwijamy się w końcu i walimy dla ochłody do kolejnego lokalu. W tym ostre niebieskie światło i cudowne, miękkie fotele oraz kanapy z poduszkami. Gdy tak siedzieliśmy zauważyłem klaciarza z ochrony, który bacznie się nam przyglądał. Czułem, że jeszcze odegra swoją rolę. My tymczasem przenieśliśmy się pod otwarte niebo, na taras. W sumie jak dziedziniec więzienia;) Tam rozbiliśmy obozowisko i na nowo rozmowy o Sztabie i grach strategicznych (W Sztabie mnóstwo pracy, sporo do zrobienia, możemy wiele osiągnąć i wejść na nowe obszary, ale potrzeba chętnych i czynu). Co do gier-AOE, Heroesi, Kozacy, Imperial Glory, EU, C&C, K&M., American Conquest. I nagle u mnie gleba wewnętrzna, bo zjawił się klaciarz. Kim jesteście? Co macie w torbach? Tylko dwa piwa a reszta co? Ja rozumiem-taka praca. Ale wydaje mi się, że więcej w tym było popisówki niż prewnecji. Może nas wziął za terrorystów? Oddalił się, a atmosfera misterium wróciła. Dalej żywe rozmowy. Część o potworach, a ja z Kahzadem i Maxwellem o muzyce (m.in. rozwój i ewolucja rocka anglo-amerykańskiego, istota i specyfika rocka progresywnego, muzyka rockowa w Polsce, czasopisma i programy). Czas jednak wracać do obozowiska. Już było po północy, a tam jeszcze ognisko czeka i trzeba je zrobić. Oficjalnie za przewodników byli Kull i Agent. Nieoficjalnie-każdy z nas nim był, kto chciał, to był;) W czasie drogi powrotnej zaczęliśmy się nagle dziwnie zachowywać. Byliśmy spokojni, ale chodziliśmy w tę i z powrotem, tak gdzieś z 15 minut. Do tyłu i do przodu. Cofamy się a potem naprzód. Dziwna w sumie sprawa...To miało prawo wzbudzić podejrzenia potencjalnego zainteresowania Policji;) W końcu widok niecodzienny, aby grupa chłopa kręciła się w kółko po tym samym terenie;) Dostaliśmy się w końcu do przystanku i czekamy na autobus. W międzyczasie mała atrakcja-gość na ulicy podnosi się i pada, podnosi i pada. W końcu tak padł, że nie wstawał. Interwencja taksówkarzy, ale ten zdążył się podnieść. Ci zawrócili z pomocą, no bo skoro wstał...Hymmm...Jest autobus. Jedziemy. Już wcześniej kupiłem torpedę do sztabowej konsumpcji. W drodze powrotnej ja, Agent, Ajmdemen oraz s2nto szliśmy nieco z tyłu. Nagle postanowiłem przeprowadzić eksperyment. Reszta poszła dalej, a my się zatrzymaliśmy i czekamy. Zobaczymy, jak zareagują na nasze zniknięcie. Ja stałem na czatach, ale reszta olała eksperyment odlewając się pod ogrodzeniem. Zatrzymali się. Stoją. My też, tyle, że gleba wewnętrzna. Nagle ktoś krzyknął Perkun. Do licha-albo Klemens albo Spider wygadali, że już podobnie czyniłem z Wolandem;) Ale dlaczego akurat krzyk na mnie?J Ruszyliśmy, by uspokoić bractwo. Jesteśmy na miejscu. Odkrywamy, że jakieś zwierzę nadżarło kiełbaski sztabowe. Być może był to kot, bo na drugi dzień zauważyliśmy kocura, który próbował zrobić action na terenie naszego obozu. Ale co tam-najważniejsze ognisko! Rzuciłem hasło-szykujcie kije na kiełbaski. Kije na kabany sztabowe!;) A ognisko? Rzucili inni? Kije, kije-to podstawa! Ale inni mistrzowie już usadowili się na łożach przy miejscu na ognisku z towarami;) Zaczęliśmy układać stos ogniskowy. Po ułożeniu poświęciłem również kartki z zeszytu na Kropki. Drewno było lekko zmoczone, więc miałem pewne obawy o powodzenie ogniska. Mówi się- od jednej zapałki. A tu dupa blada! Zapaliło się, ale drewno nie chce się zająć, tylko papier płonie. Pali się trochę i gaśnie. Idę z Ajmdemenem po siano. Zbieramy tak z wierzchu, by nie było zbyt przemoczone. Choć i tak było w sumie lekko mokre. Ale nie dociskaliśmy zbyt mocno, aby tego nie czuć;) Siana nakładliśmy. Próba ognia i jest znacznie lepiej, ale i tak klęska po kilkunastu sekundach. Lekkie przerażenie. Do akcji weszło więcej papieru i dezodoranty. Ogień wspaniały-jak z paszczy smoka, ale tylko przez kilka chwil. Powoli zacząłem tracić nadzieję. Ale inni na szczęście nie. I chwała im za to! Szlachetny Wojman poświęcił Angorę z gorącymi tematami. Te były na tyle gorące, że w końcu ognisko jako tako się rozpaliło. Radość Sztabowiczów ogromna. Hehhhe..ciekawe, jak by się szybko rozpaliło, jak byśmy podłożyli pisma przyrodnicze;) I już wesoło ogień bucha. Ten sukces miał wielu ojców;) Dokładano gałęzi szybko i sprawnie, nie szczędząc prawdopodobnie nawet narzędzi ogrodniczych;) W ruch idą sztabowe kabany, chleb, musztarda, keczup i piwo. Jest wesoło. Uczta dla ciała i ducha. Atmosfera sięgnęła zenitu, jak zacząłem czytać stare sztabowe materiały-regulamin posiedzeń na ircu, sztabowe hymny, reakcje MAO na hymny-takie to były czasy. Zwała była na total;) A potem omawiamy sprawy Sztabowe, co należy zrobić, jak się rozwijać, kim jesteśmy i kim chcemy być. Lecz towarzystwo powoli topniało. Część uderzyła pod namioty w kimono. A część dalej garuje. Widniało. Już nie opłacało się iść spać. Przy dogasającym ognisku zostali Mao, Klemens, s2nto, Wojman, Kahzad, Ajmdemen, Kull i ja. Część zaczęła twardo pogrywać w szachy. Ja z s2nto i Kahzadem- państwa i miasta. To była pasjonująca rozgrywka. Skupiła uwagę pozostałych. Wojman i Mao robili za nieoficjalnych podpowiadaczy. Gramy, gramy, a ci znowu mordują te szachy;) W końcu wódz zapowiedział, że należy ich budzić. A ja mówię, że jeszcze nie, jeszcze kupa czasu, niech sobie śpią;) Mao zlitował się. Nie na długo jednak. Ponaglił atak, tym razem z użyciem siły;) A ci twardo szachy oraz poszukiwanie kulki w stogu siana.;) Sztabowicze zaczęli się wybudzać, choć z lekkim zaskoczeniem;) Ja tymczasem z Ajmdemenem strzeliłem partyjkę w Kropki (wcześniej nieskończona z s2nto). Okazał się godnym przeciwnikiem. Nareszcie!;) Po zwinięciu obozu i delektacji winem sztabowym w dwóch turach kołowych walimy do miasta. W autobusie jakie akcje-prawie wszyscy bili pokłony;) s2nto nawet na boki;) Plan był nastawiony na totalne zwiedzanie miasta. W Galerii Dominikańskiej rozbiliśmy się niespodziewanie na cztery grupy. Dziwna sprawa, ale tak się stało;) Ja z Agentem i s2nto oczywiście szturmowaliśmy sklepy ze stoiskami muzycznymi i gierkowymi. W Empiku rzucili się na kompa, a ja szturmowałem stoiska z płytami muzycznymi. Czyli totalna separacja. Duży wybór-kiedy ja to przejrzę?J Ale ruszyłem ostro (kupiłem rzecz dosyć dla mnie nietypową-mianowicie DVD koncertowe Genesis z koncertami z 1973 i 1974r. Być może wizja i fonia nie powalają na kolana, ale dla fana zespołu to szczegóły. Są to przede wszystkim wspaniałe widowiska koncertowe, doskonały przykład ówczesnej oprawy, atmosfery, kontakt z ambitną muzyką, świetnym zespołem, który stanowił kamień milowy w historii rocka ( elementy teatru rockowego, bajeczne oświetlenie, rewelacyjna muzyka, wydał takich artystów jak Peter Gabriel czy Phil Collins). Dobra-starczy tej propagandówki;) Telefon-wracaj do nas! Już jestem, a tu twardo idą szachy;) Wojman przypuścił szturm na siedzibę CD-Action, a Backside i s2nto na kafejkę internetową-z braku czasu pogrywali w CS-a;) Szachy jednak rządzą;) A ja z Ajmdemenem w Piłkarzyki. Jak na nowicjusza, to grał zbyt dobrze;) Ja tu wyczuwam taktykę psychologizacji;) Czas jednak gonił niemiłosiernie!
Zjazd dobiegał swego kresu. Pożegnaniom nie było końca. Być może nie zrealizowaliśmy wszystkiego, co było planowane, ale i tak była przednia zabawa. A przecież właśnie o to chodzi. Na tym polega sztabowa integracja. Wypada życzyć sobie spotkania się za rok w tym samym a może nawet większym gronie. Gdzie? Już duch sztabowy to tylko wie;) Zatem do zobaczenia kochani czytelnicy. Do następnego spotkania z przygodą!;)

Pozdrawiam!
Perkun
Ostatnio zmieniony przez Perkun Czw Lip 14, 2005 11:41 am, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Poziom: 14 HP   0%   0/426
   MP   100%   203/203
   EXP   93%   31/33
MAO 
Marszałek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 03 Kwi 2004
Posty: 1200
Skąd: Poznań
Wysłany: Czw Lip 14, 2005 12:05 am   

Oj Perkun, Perkun coz to za slowotok w ktorym brak najwaznijeszych infomarmacji za to wciaz przewija sie slowo "gleba" :) .

A infomracji najwaznijeszej brak we wszystkich obecnych relacjach.

Nikt nie wspomina o mojej pieknej bramce w czasie meczu :?


Drodzy czytelnicy - uspokajam. Zjazd byl znacznie powazniejszy niz przedstawia go Perkun. Z wyciaganiem wnioskow prosze poczekac na relacje Klemensa :)

Ps. Ktora to jesli nie bedzie miala dokladnego opisu mojej bramki rowniez zostanie przeze mnie zdekredytowana :)
 
Poziom: 30 HP   1%   23/2333
   MP   100%   1114/1114
   EXP   19%   19/99
Hipolit
Sierżant
Imperial Guard


Dołączył: 29 Gru 2004
Posty: 140
Skąd: %systemroot%
Wysłany: Czw Lip 14, 2005 2:52 pm   

czyli widze ze podobala wam sie twierdza wroclaw :D

Fastung Breslau po 50 latach znowu w jelropie!

Hipek
 
 
Poziom: 10 HP   0%   0/230
   MP   100%   110/110
   EXP   90%   20/22
Agent 
Chorąży


Dołączył: 06 Kwi 2004
Posty: 38
Skąd: znienacka
Wysłany: Czw Lip 14, 2005 11:43 pm   

Bardzo sie ciesze, ze Wam sie podobalo :) . Moze jeeszcze cos tu podzialam :) .
 
Poziom: 4 HP   0%   0/61
   MP   100%   29/29
   EXP   100%   11/11
Wojman
Kapitan
007


Pomógł: 6 razy
Dołączył: 30 Cze 2004
Posty: 575
Skąd: Szczecin
Wysłany: Pią Lip 15, 2005 3:31 pm   

Czas na relacja made by Wojman :)

Na dworcu PKP we Wrocławiu wylądowałem bardzo wczesnie rano, już o 2 w nocy. W pierwotnej wersji miałem tam być sporo czasu

później, ale ponieważ zostały wykupione wszystkie miejsca w pociągu musiałem wybrać: albo przyjechać wcześniej albo później.

Wybrałem drugie rozwiazanie. :) Po chwili od zawiadomienia KULLa gdzie jestem i jak wygladam pojawil sie on na wspomnianym

dworcu. W ten prosty sposób IV zjazd Sztabu został oficjalnie rozpoczęty. :) Pojechaliśmy do domu KULLa gdzie mialem okazje

poznac pania KULL czyli mame jednego ze Sztabowiczów. Gdy wrescie polozlisismy sie spac przyszedl SMS od szlachetnego

Klemensa, z którego dowiedziałem się, że właśnie dojerzdżam do Wrocławia ( :) ) a on dopiero wyrusza. Z przykroscia

zawiadomilem go, ze niestety jest w błędzie, bowiem już w mieście jestem.
Około godziny 9 zbudził mnie KULL. Zjedliśmy śniadanie, pogadaliśmy i w końcu od niego wyszliśmy, aby zakupić całodniowe

bliety komunikacji miejskiej. Oczywiście w pierwszym punkcie takowych biletów brak. Z kolei w drugim zostałem poinformowany,

że całodobowych nie ma, są jednynie całodzienne. Wziąłem od KULLa listę z telefonami Sztabowiczów, bo szczecinianin pełnił

zaszczyt organizatora zjazdu we Wrocławiu. :) W najbliższym czasie we Wrocławiu mieli być Kahzad i Maxwell, zadzwoniłem do

jedengo z nich. Okazało się, że są wcześniej niż planowali, podziękowania wyślą zapewne zarządowi PKP i PKS. :) Umowiliśmy

się na dworcu głównym.
Po pół godzuny już tam byliśmy, wystąpił jedank jeden zasadniczy problem - jak się rozpoznać. Jednak telefon Kahzada (czy też

Maxwell`a, bo nie wiem czyj to telefon) i polecenie "spójrz w prawo... twoje prawo" pozwolił się spotkać.
Poszliśmy na przystanek autobusowy. Mieliśmy szczęście czekał na nas autobus lini 125, który, jak myślieliśmy, miał jechać w

kierunku Brochowa czyli twierdzy Agenta. Stało się inaczej - pojechaliśmy w odwrotnym kierunku... na szczęscie na następnym

przystanku miła starsza pani powiedziała nam, że jesteśmy w błędzie. Skierowała nas nawet na przystanek po przeciwnej stronie

ulicy. Problem był w tym, że ten przystanek miał być daleko, dlatego poszliśmy na bliższy, który był zaraz za zakrętem. Po

kilku minutach oczekiwań znów jechaliśmy linią 125 tym razem już w dobrym kierunku.
Na Brochowie byliśmy po około pół godzinie. Zadzwoniłem do Agenta, żeby ten po nas przyszedł. "Zaraz będę, już wychodzę".

Mija 5 minut, 10 minut, 15... drugi telefon do Agenta, "zaraz będę" znów usłyszałem. W końcu zniecierpliwony Kahzad zapytał

się tubylca gdzie znajduje się Aleja Róż. Po ciężkim przesłuchaniu udaliśmy się we wskazanym kierunku. Gdy już dotarliśmy na

wspomnianą ulicę wreście pojawił się Agent. Co on robił przez tyle czasu nie wiem... nie chce wiedzieć. :) Po kolejnych kilku

minutach dotarliśmy wreście do Twierdzy Agenta. Jako oficer (KULL był jeszcze wtedy - według mnie - w stanie spoczynku,

Kahzad ma stopień Kaprala, a Agent ma ten sam stopień co ja) zdecydowałem, że KULL i ja jedziemy na dworzec po MAO, a Kahzad

i Maxwell przygotują obóż. Musieliśmy zostawić jedego oficera, żeby sprawdził jak wygląda wypełnianie rozkazów, padło na

Agenta, bowiem sam się zgłosił. :)
Na stacji byliśmy lekko przed czasem. Zdązyliśmy sprawdzić na którym peronie zatrzyma się pociąg z MAO. Udaliśmy się tam czym

prędzej. Po kolejnych kilku minutach przyjechał wreście Marszałek. Orkiestra pięknie grała, czerwonego dywanu nie było, ale

na szczęście KULL miał na sobie czerwoną koszulkę, więc degradacje - chyba - się nie posypią. :)
Mieliśmy trochę wolnego czasu, więc postanowiliśmy trochę odpocząć, znaleźć jakiś sklep i uzupełnić zapasy. Po około godzinie

wróciliśmy na dworzec. Spokojnie siedzimy sobie na peronie a tu telefon od Agenta "Spider zaraz będzie". Spider? No na liście

KULLa z telefonami (która, przypominam ja miałem) nie było numeru do Spidera, wiec tym razem to ja dzwonie do Agenta. "Numeru

nie mam, bo skasowalem SMSa" uslyszalem. Na szczescie MAO wyciagnal komorke, zadzwonil do Perkuna, nagral sie na poczte

glosowa. Po kilku minutach szlachetny Perkun zadzwonil i podal numer do Spidera. Oczywiście zaraz do niego zadzwoniłem.

Okazało się, że właśnie dojeżdża do Wrocławia. Przeszliśmy na sąsiedni peron i już po chwili nadjechał pociąg ze Spiderem na

pokładzie. Gdy na zjeździe pojawił sie kolejny sztabowicz postanowiliśmy wykonać plan, który mieliśmy zrealizować jeszcze

przed przybyciem Spidera, mianowicie wybrać się do sklepu. Nie dane nam to jednak było, bowiem zadzwonił do mnie s2nto z

zapytaniem gdzie jestesmy. Okazało sie, że bardzo blisko niego, bo na tym samym peronie, ale z drugiej strony. Przez dobre 10

minut nie mogliśmy się znaleźć. :(
O 13:15 na dworcu PKP miała się znaleźć trójka kolejnych Sztabowiczów: Klemens, Ajmeden i Badsaid, a 5 minut później na

przystanku PKS miał wylądować Perkun. Zgodnie zdecydowaliśmy, że Sztabowiczów odbierzemy według czasu przyjazdu, czyli

zostaliśmy na dworcu, udaliśmy się na kolejny peron. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że z pociągu nie wysiedli

nasi członkowie. Dopiero po wykonaniu telefonu do Badsaid`a okazało się, że będą dopiero za godzine. Udaliśmy się zatem na

dworzec PKS po Perkuna. Przez kilka minut go nie było, wykonałem do niego nawet kilka telefonów, ale nie odbierał słuchawki.

Na szczęście po chwili szlachetny Perkun nas znalazł.
Postanowiliśmy odpocząć na przystanku PKS, Perkun udał się w poszukiwaniu toalety, a pozostali zaczeli dyskutowac o Sztabie.

W międzyczasie znów zadzwonił Agent z zapytaniem kiedy będziemy. Powiedziałem, że niedługo, choć pojęcie "niedługo" można

różnie interpretować.
Po kolejnych 40 minutach znooowu udaliśmy się do budynku, w którym zatrzymują się pociągi. W końcu po pewnym czasie był

komplet Sztabowiczów, mogliśmy wreście się udać na przystanek autobusowy by wsiąść w linie 125 i pojechać do twierdzy Agenta.

Około 3 przystanków przed końcowym do autobusu wiseli Kahzad, Maxwell i wspomniany wcześniej Agent. Bez większych przygód

(MAO chciał, żeby był sklep Biedronka i na jego życzenie po drodze taki sklep widzieliśmy, ale nie robiliśmy w nim zakupów)

dojechaliścy na miejsce desantu.
Teraz mieliśmy chwilę przerwy. Wypadało się zastanowić co będziemy robić przez resztę dnia. Plan był prosty: najpierw

nazbieraliśmy drewna, zrobiliśmy totem sztabowy (szkoda, że go na zdjęciach nie ma[totem powstal z pnia, w któeym Kahzad

wyrył litery SVV]), przykryliśmy drewno. Teraz był czas na chwilę relaksu. Poszliśmy na boisko "za krzakami", jednak

zostaliśmy z niego brutalnie przez sąsiadke Agenta wyrzuceni. Nie zniechęciło to nas do dalszych poszukiwań. Jednak nim

udaliśmy się na drugie boisko, postanowiliśmy uzupełnić zapasy prowiantu i napojów w pobliskim sklepie.
Po zakupach razem z kolegami Agenta udaliśmy się na boisko do Szkoly Podstawowej. Niekotrzy Sztabowicze przeciwczyli

przechodzenie przez płot, jednak inni woleli znaleźć tradycyjne wejście, które było tuż obok. Ta druga grupa twierdziła, że

skoro w grach płot dla czołgu to zbyt duże wyzwanie to co dopiero dla piechoty.
Na terenie szkoły rozegraliśmy piękny mecz. Składu niestety nie pamiętam, wspomnieć należy, że MAO nabił aż 7 goli, z czego

trzy dla jednej i cztery dla drugiej drużyny. A ostatni gol był naprawdę piękny, ale nie będę tu go opisywał, bowiem z tego

co się orientuję jest to zadanie dla szlachetnego Klemensa. ;)
Po emocjonującym meczu wszyscy byliśmy zmęczeni. Udaliśmy się do naszego obozu, aby się przebrać i uzupełnić zapasy w naszych

żołądkach (piwo i takie tam). Gdy już nieco odpoczeliśmy postanowiliśmy wybrać się do miasta. W tym celu udaliśmy się na

znany już nam bardzo dobrze przystanek autobusowy. Mieliśmy szczęście - autobus już na nas czekał, więc bez wachania do niego

wsiedliśmy. Nie dane nam było jednak szybko wyruszyć. Pojazd stał, stał, a skoro stał to mieliśmy okazje pogadać trochę o

grach strategicznych (wiemy, ze Perkun nie może się doczekać Age of Empaiers III). Wreście nasz dzielny MAO niczym Harry

Potter wypowiedział zaklęcie i wreście w autobusie wesoło zamruczał silnik. Chwilę potem pojazd ruszył do centrum miasta.
Tradycyjnie wysiedliśmy na dworcu PKP. Agent, KULL i s2nto nie mogli się zdecydować gdzie nas zabrać na jakieś jedzonko.

Pochodziliśmy zatem w tę i z powrotem w okolicy dworca. Ostatecznie postanowiliśmy wybrać się na stary rynek. Po bardzo

długim marszu wreście byliśmy na miejscu. Udało się nam nawet znaleźć przytulną knajpe, ale gospodarze zjazdu stwierdzili, że

zabiorą nas w lepsze i tańsze miejsce. I znów długo maszerowaliśmy. W końcu dotarliśmy do budki z hot dogami, ale jakby

inaczej była ona zamknięta. Na szczęście tuż obok była pizzeria "2 poziomy" i to do niej ostatecznie skierowaliśmy swe kroki.

Nazwa pizzeri nie była przypadkowa - faktycznie w środku były dwa poziomy. Udaliśmy się na górę, gdzie rozbiliśmy się na trzy

grupy, bowiem ktoś przed nami kończył swój posiłek. Na szczęscie po kilku minutach gość sobie poszedł, a my połączyliśmy

stoliki. W lokalu nie podobała mi się tylko za głośna muzyka (nie mogliśmy sobie swobodnie pogadać) oraz dym papierosowy. Na

szczęcie obsługiwała nas bardzo miła kelnerka. Muszę przyznać, że mieli tam świetną pizze. Jeżeli będziecie kiedyś we

Wrocławiu odwiedźcie pizzerie "2 poziomy" i weźcie pizze z mięsem. To grilowane mięso na pizzy to świetny pomysł i świetnie

smakuje! Z posiłku był chyba niezadowolony MAO, bowiem jego pizza nie była ostra tylko z nazwy - naprawde była ostra. Pozwolę

sobie tutaj zuważyć, że kelnerka potraktowała MAO i mnie na równi przynosząc nam obu pizze na raz. :)
Po posiłku udaliśmy się do sąsiedniego lokalu na piwo. Najpierw usadowiliśmy się w jednej sali, ale stwierdziliśmy, że na

dworze będzie fajniej. Znaleźliśmy miejsce w sam raz na 12 osób i się usadowiliśmy. Już chciałem iść zamówić coś do picia,

gdy przyczepił się do nas ochroniarz. "Pokazać plecaki K****, jeżeli macie choć kropelke alkoholu to do widzenia". Nie wiem

dlaczego, ale jeden ze Sztabowiczów pokazał mu swój plecak, wszakże tylko Policja i to w uzasadnionych przypadkach może

przeprowadzać rewizję osobistą. Nie omieszkałem poinformować o tym ochroniarza. "Wiem K**** co wolno mi robić a co K**** nie!

Co tylko jeden plecak K****? A jak wchodziliście to mieliście więcej! I mam K**** uwierzyć, że na was tylu tylko jedno

piwo?". Nie zwrócił uwagi na to, że kilku z nas poszło do baru po wspomniane piwo i jeszcze nie wróciło. Ja natomiast nie

kupiłem nic, nie znoszę bowiem chamskiej obsługi. Przez moment miałem nawet ochotę wyjść.
Na szczęście po stosunkowo niedługim czasie z tamtąd poszliśy. Było już późno skierowaliśmy się w stronę przystanku

autobusowego, który oczywiście mineliśmy i poszliśmy na ten po drugiej, złej stronie. Kilka razy natknęliśmy się na ten sam

patrol policji. Ostatecznie wsiedliśmy w ostatni tranwaj, który jechał w stronę dworca głównego PKP. Do autobusu mieliśmy

około godziny czasu, udaliśmy się zatem do McDonalda na kawę. Po kawie skierowaliśmy się w stronę przystanka autobusowego.

Czekamy, czekamy, jest! Niestety nie nasz. O kolejny jedzie! Znów nie nasz. Przejechały chyba wszystkie autobusy nim

nadjechał oczekiwany przez nas. Jednak chwilę przed przyjazdem po przeciwnej stronie ulicy padł na jezdnię pijak. Czym

prędzej wyciągnąłem komórkę, zadzwoniłem pod numer alarmowy 112, czekam na operatora, czekam, po czym słyszę dźwięk

rozłączenia połączenia. Będę się musiał zając tą sprawą. Na szczęście pijakiem zainteresowali się taksówkarze.
Po dojchaniu do Brochowa część grupy nie wiadomo dla czego się oddaliła. Na szczęście byliśmy czujni i zauważyliśmy, że coś

jest nie tak. Zaczekaliśmy na żartowniśiów.
Po dotarciu do twierdzy Agenta stwierdziliśmy, że ktoś lub coś buszowało po naszym obozie, bowiem część naszego mięsa

przeznaczonego na ognisko była pogryziona. Ze swoich komórek zrobliśmy latarki. Początkowo sądzono, że to myszy narobiły

szkód, jedak gdy zaważona kota, na niego poszła cała wina. Sprawa trafi do Muldera, agenta FBI, który prowadzi Archiwum X. :)
Zamiast rozpaczać postanowiono rozpalić ognisko. Ale Perkun chciał najperw przygotować patyki na kiełbase. Po co komu patyki

jak ogniska nie ma? Perkun jeden wie. Wreście zaczęto przygotowania do rozpalenia ognia. Pierwsza próba. Nic, ognisko nawet

sekundy się nie paliło. Druga, trzecia, dziesiąta próba i nic. W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby pomóc sobie dezotorandem.

Faktycznie przez chwilę ognisko się paliło, ale w następnej chwili zgasło. Wtedy coś mnie oświeciło. Przecież miałem przy

sobie Angorę i Newsweeka. A przecież nie od dziś wiadomo, że w tych gazetach są palące artykuły. :) I faktycznie po dodawaniu

kolejnych stron z czasopisma do ogniska, robiło się ono coraz większe i większe. Gdy tygodniki się skończyło wreście mieliśmy

porządne ognisko. Z zapałem zabraliśmy się do pieczenia kiełbas. W tym czasie Perkun czytał nam stary regulamin IRCa, stare

hymny. Sporo było przy tym zabawy! Po pewnym czasie kilku Sztabowiczów poszło spać, podczas gdy inni dyskutowali czy też

grali w jakieś gry (piłkarzyki, kropki, szachy, państwa - miasta). Zabrakło tylko statków.
Gdy był już ranek MAO kilkakrotnie chciał budzić śpiochów, ale łaskawie pozwalał im pospać jeszcze 5 minut. W końcu wszyscy

wstali. Zaczęto pakować obóz, zbierać śmieci, czyli przygotowywać się do wymarszu. Nim wyruszyliśy otworzylisy jeszcze wino z

okazji urodzin Perkuna, które miały być następnego dnia.
W centrum Wrocławia udaliśmy się najpierw na stację PKP, aby pochować rzeczy do skrytki dworcowej. Później udaliśmy się do

galerii handlowej, w której podzieliliśmy się na cztery grupy. KULL, MAO i ja wybraliśmy się na stary rynek co robiła reszta

dowiemy się z ich relacji. :)
Na rynku znaleźliśmy całkiem przyzowitą i tanią knajpkę, w której MAO zamówił sobie śniadanioobiad. Później udaliśmy się z

powrtoem na stary rynek. Po kilku minutach przyszła druga i trzecia grupa. Nie było jednak nigdzie Perkuna i jego bandy.

Dopiero po dłużym okresie czasu jeden z grupy przyszedł i powiedział, że Perkun ogląda w Empiku płyty. Skierowaliśmy się do

McDonalda na kawę. W tym czasie MAO próbował załatwić wycieczkę po redakcji CDA, ale niestety mu się nie udało. Wreście

dołączył do nas Perkun, ale gdy się dowiedział, że można tanio i smacznie zjeśc poleciał razem z kilkoma innymi osobam we

wspomniane miejsce. Jednak po kilku minutach zadzwonili do mnie, że nie mogą miejsca tego znaleźć. Poszedłem i pokazałem co i

jak.
Gdy wróciłem ostro grali chłopaki w szachy. Taką miałem nadzieję, na wycieczkę w redakcji. Ostatecznie stanęło na tym, że

KULL pokazał mi gdzie ona jest a ja sam tam się udałem.
Gdy wróciłem trwały przygotowania do ostatniego wspólnego zdjęcia. Znalazłem się na nim. :)
Część się pożegnała, część jeszcze miała sporo czasu do przyjazdu pociągu. MAO, KULL, Agent i ja udaliśmy się na piechotę na

dworzec. Po jakimś czasie opuścił nas Agent. Na peron doszliśmy we trójkę. Jednak po kilku kolejnych minutach dołączył do nas

Perkun, który kupował sobie bilet na dworcu PKS. Gdy postanowiliśmy zrobić zakupy odłączył się od nas Perkun i poszedł w

swoją stronę. MAO zamiast obiecanego piwa postawił mi wodę mineralną... apropo: Klemens, a gdzie moje 11 piw, które mi

obiecałeś, a? No niech będzie, że na następnym zjeździe mi je kupisz, pamiętaj jednak, że jeszcze nie weszła w rzycie ustawa

antylichwiarska, więc za rok będziesz musiał kupić mi 11 piw + 200% odsetek!!!
Wreście MAO, ja i KUll dotarliśmu na peron, z którego marszałek i ja mieliśmy odjechać. Gdy przyjechał nasz pociąg

pożegnaliśmy się z KULLem i wsiedliśmy do niego. Co ciekawe ja nigdy nie śpię w pociągu, jednak tym razem usnąłęm i spałem.

Po 5 godzinach byliśmy w Szczecinie Dąbiu, MAO miał pół godziny czasu do swojego busa. Pożegnaliśmy się i w ten sposób

zakończył się IV zjazd Sztabu VVeteranów. A za rok... kierunek Szczecin!
 
 
Poziom: 22 HP   0%   0/1106
   MP   100%   528/528
   EXP   1%   1/59
Backside 
Major
JazzFunk Planeta


Pomógł: 7 razy
Dołączył: 25 Paź 2004
Posty: 842
Skąd: Z planety Melmaq
Wysłany: Pią Lip 22, 2005 8:04 pm   

Fajnie, tylko nie wiem dlaczego nagle stałem się "BAD SAIDEM" :lol: :lol: :lol: - aż taki zły byłem :lol:
 
 
Poziom: 26 HP   1%   16/1637
   MP   100%   781/781
   EXP   3%   3/78
Wojman
Kapitan
007


Pomógł: 6 razy
Dołączył: 30 Cze 2004
Posty: 575
Skąd: Szczecin
Wysłany: Sob Lip 23, 2005 12:34 am   

Backside napisał/a:
Fajnie, tylko nie wiem dlaczego nagle stałem się "BAD SAIDEM" Laughing Laughing Laughing - aż taki zły byłem Laughing


Na poczatku mailes byc Batmanem (widzisz zdemaskowalem Ciebie) ale niechcacy pomylily mi sie ksywki i zamiast Backsidem zostales Badsidem. I`m sorry.
 
 
Poziom: 22 HP   0%   0/1106
   MP   100%   528/528
   EXP   1%   1/59
MAO 
Marszałek


Pomógł: 2 razy
Dołączył: 03 Kwi 2004
Posty: 1200
Skąd: Poznań
Wysłany: Nie Lip 24, 2005 6:24 pm   

Na zakonczenie watku kilka wyroznien. Ponizsze osoby ostrzymaja w najblizszym czasie awans za szczegolne zaslugi zdobyte na zjezdzie.

1. Kahzad. Wyroznienie najwyzszej wagi, bez jego udzialu nie byloby ogniska i co sie z tym laczy - kolacji. Prosze- nowy Sztabowicz i odrazu taki sukces!

2. Ajmdemen. Za wygranie we wszystkie gry strategiczno planszowe w jakie sie dalo. Awans na oslode, na kolejny zjazd Cie nie zbierzemy, by nie psuc sobie humorow :) .

3. Wojman. Za najdluzszy pobyt na zjezdzie i znaczacy wklad w jego przygotowanie. Wojman wyjechal juz w niedziele wieczorem a wrocil praktycznie we wtorek w nocy, w jego pryzpadku zjazd trwal niemal 48h.

4. S2nto. Bo tak jak go przez forum nie lubilem :) , tak w realu okazal sie calkiem sympatyczny :)
 
Poziom: 30 HP   1%   23/2333
   MP   100%   1114/1114
   EXP   19%   19/99
Klemens 
Generał


Pomógł: 7 razy
Dołączył: 04 Kwi 2004
Posty: 2700
Skąd: Biała Podlaska
Wysłany: Czw Lip 28, 2005 7:58 am   

Pisałem relację i pisałem i gdy już dokonywałem jej ostatniego szlifu doszedłem do wniosku, że szkoda byłoby tracić specyfiki Waszych. Dlatego postanowiłem nieco zmodyfikować formę na wzór ubiegłorocznego raportu. Poniżej prezentuję więc to, co planuję umieścić na stronce. Lojalnie informuję, iż nicki przed wypowiedziami to wariant roboczy, docelowo bowiem planuję wyróżniać poszczególne osoby ściśle przypisanymi do danych osób kolorami.

Jeżeli ktoś chce jeszcze cos dodać( także osoby, których na razie nie uwzględniłem w relacji), zmodyfikować, dodać jakiś komentarz etc., proszę o kontakt na priv, tak by tutaj nie robić tutaj, za przeproszeniem, bajzlu. Proszę także o powściągliwość( i tak ostatnie słowo będę miał ja:))) oraz pośpiech, bowiem tekst trafi na stronkę NAJPÓŹNIEJ w niedzielę( 31.07).

Skorzystałem dotychczas z relacji Kahzada, Perkuna i Wojmana.



Wojman - Na dworcu PKP we Wrocławiu wylądowałem bardzo wcześnie rano, już o 2 w
nocy. W pierwotnej wersji miałem tam być sporo czasu później, ale ponieważ zostały wykupione wszystkie miejsca w pociągu musiałem wybrać: albo przyjechać wcześniej albo później.

Wybrałem drugie rozwiązanie. Po chwili od zawiadomienia Kulla
gdzie jestem i jak wyglądam pojawił się on na wspomnianym dworcu. W ten prosty sposób IV zjazd Sztabu został oficjalnie rozpoczęty. Pojechaliśmy do domu Kulla gdzie miałem okazję poznać panią Kull, czyli mamę jednego ze Sztabowiczów. Gdy wreszcie
położyliśmy się spać przyszedł SMS od szlachetnego Klemensa, z którego dowiedziałem się, że właśnie dojeżdżam do Wrocławia a on dopiero wyrusza. Z przykrością zawiadomiłem go, że niestety jest w błędzie, bowiem już w mieście jestem.

Klemens - Pobudkę zrobiłem sobie o 3, zaś po całościowym ochędożeniu się sprokurowałem do Wojmana wiadomego esemesa. Nie wiedzieć czemu zrobiło mi się całkiem radośnie na sercu po lekturze odpowiedzi nań:). Mój pociąg ruszył około 4:30, zaś nieco po 7 byłem już w Warszawie. Następnie przemierzyłem kilka razy peron wzdłuż i wszerz, aż w końcu zobaczyłem znaną mi już twarz Ajmdemena. Przysiedliśmy na ławeczce obok, zagłębiając się w dyskusje nad, a jakże, strategiami. Gdy już na peron wjeżdzał pociąg zmierzający do Wrocławia dołączył do nas Backside, krótko acz rzeczowo pytając nas o przynależność do Sztabu - granatowy pokrowiec na śpiwór potrafi czynić cuda!:)

Wojman - Około godziny 9 zbudził mnie Kull. Zjedliśmy śniadanie, pogadaliśmy i w
końcu od niego wyszliśmy, aby zakupić całodniowe bilety komunikacji miejskiej. Oczywiście w pierwszym punkcie takowych biletów brak. Z kolei w drugim zostałem poinformowany, że całodobowych nie ma, są jedynie całodzienne. Wziąłem od KULLa listę z telefonami Sztabowiczów, bo szczecinianin - czyli ja:) - pełnił zaszczyt organizatora zjazdu we Wrocławiu.

Kahzad - Dla nas (Kahzada i Maxwella) zlot rozpoczął się o 5 rano w poniedziałek
(11). Już na starcie dowiedzieliśmy się, że nasz teoretyczny transport został
zlikwidowany (kochane PKP) i zmuszeni byliśmy użyć autobusu PKSu.
Skutkiem tego pojawiliśmy się godzinę przed planowanym przybyciem...
Niezmarnowaliśmy tego czasu i udaliśmy się do Empika celem zapoznania
się z treścią dzieł Jacka Piekary.:)

Perkun - Wyruszyłem oczywiście z rodzinnej fortecy-z Włocławka-autobusem,
elegancko, podziwiając naszą polską krainę oraz kontemplując najnowsze
National Geographic. Trasa Włocławek-Koło-Turek-Kalisz-Ostrów
Wielkopolski-Oleśnica-Wrocław. Szybko się zorientowałem, że w autobusie
bez odpowiedniej klimy może być okrutnie. Mimo to nie narzekałem. Przez
pierwsze dwie godziny jako współpasażera miałem młode dziewczę, które
dosyć mocno napierało w moją stronę. Ta sytuacja wielce mi
odpowiadała!J. Ale potem zaczęła się mordęga. Po niej usadowiła się
matka z dzieckiem. Ten zaczął drzeć gębę i śpiewać piosenki. To nic, ale
jego matka wsadziła jeszcze między mnie a siebie torebkę. Tak mnie
uwierała, że jechałem lekko przekrzywiony i obolały w duszy krzycząc:
„Weź kobieto w końcu tę torbę, bo mi żebra połamiesz!”. Po niej wpasował
się dziadek z pretensjami natury życiowej: „Młodzi wszystkie miejsca
zajęli!”, „Wszystkie miejsca zajęli młodzi!”. I tak w kółko Macieju. To
nie koniec. Po nim zjawiła się laska z menem, która co chwila narzekała,
że jej duszno: „Ale duszno w tym autobusie”, „Ja nie wytrzymam”, „Już
nie mogę”. A men to znosił spokojnie. Ja dziękuję. Już tylko marzyłem,
aby wydostać się na zewnątrz z tego cholernego autobusu!

Wojman - W najbliższym czasie we Wrocławiu mieli być Kahzad i Maxwell, zadzwoniłem do jednego z nich. Okazało się, że są wcześniej niż planowali, podziękowania wyślą zapewne zarządowi PKP i PKS. Umowiliśmy się na dworcu głównym. Po dwóch kwadransach już tam byliśmy, wystąpił jednak jeden zasadniczy problem - jak się rozpoznać.

Kahzad - Po wkroczeniu na teren dworca zlokalizowaliśmy dwóch podejrzanych osobników i celem upewnienia się o ich tożsamości zadzwoniłem do Wojmana. Tak jak przewidzieliśmy był to jeden z owych podejrzanych osobników. Wywiązała się krótka rozmowa przez telefon komórkowy:

- Cześć tu Kahzad
- Cześć, czekamy na was na dworcu
- My właśnie też jesteśmy na dworcu
- Gdzie? My czekamy w wejściu
- Jesteśmy tuż obok (byliśmy w odległości 3-4 metrów), rozejrzyjcie
się.... bardziej w prawo... w prawo... jeszcze trochę.... hej (tu
nastąpił ruch ręką oznaczający powitanie)

Po przedstawieniu się i wymianie uścisków dłoni ruszyliśmy do twierdzy
Agenta. Wkrótce miało się okazać, że to nie taka łatwa sprawa tam trafić....

Wojman - Poszliśmy na przystanek autobusowy. Mieliśmy szczęście czekał na nas
autobus linii 125, który, jak myśleliśmy, miał jechać w kierunku Brochowa, czyli twierdzy Agenta. Stało się inaczej - pojechaliśmy w odwrotnym kierunku... na szczęście na następnym przystanku miła starsza pani powiedziała nam, że jesteśmy w błędzie.
Skierowała nas nawet na przystanek po przeciwnej stronie ulicy. Problem był w tym, że ten przystanek miał być daleko, dlatego poszliśmy na bliższy, który był zaraz za zakrętem. Po kilku minutach oczekiwań znów jechaliśmy linią 125, tym razem już w
dobrym kierunku. Na Brochowie byliśmy po około pół godzinie.

Kahzad - Najpierw całą czwórką wsiedliśmy do autobusu o numerze 125.
Po kilkudziesięciominutowej jeździe wysiedliśmy na ostatnim przystanku i
Wojman wykonał telefon do Agenta, że już na niego czekamy.
Usłyszeliśmy `Zaraz będę`.... mija 5 minut.... mija 10 minut.... mija 15
minut....
więc już troszkę zniecierpliwiony zapytałem się tubylca płci żeńskiej w
jaki sposób sami trafimy na Aleję Róż. Po uzyskaniu potrzebnych
informacji ruszyliśmy ku twierdzy nie czekając, aż Agent wyjdzie z domu....
Gdy byliśmy już kilkadziesiąt metrów od jego lokum ujrzeliśmy go
biegnącego w naszym kierunku. Podobno śpieszył się do nas:)

Klemens - Tymczasem nasza podróż trwała. Dyskusja rozwijała się w najlepsze, a w międzyczasie toczyliśmy pojedynki szachowe - oczywiście we wszystkich górą był Ajmdemen, nieco ciekawszy przebieg miała konfrontacja Backside'a ze mną.

Wojman - Po kolejnych kilku minutach dotarliśmy wreszcie do Twierdzy Agenta. Jako oficer (Kull był jeszcze wtedy - według mnie - w stanie spoczynku, Kahzad ma stopień Kaprala, a Agent ma ten sam stopień co ja) zdecydowałem, że Kull i ja jedziemy na dworzec po MAO, a Kahzad i Maxwell przygotują obóz. Musieliśmy zostawić jednego oficera, żeby sprawdził, jak wygląda wypełnianie rozkazów, padło na Agenta, bowiem sam się zgłosił.:)

Kahzad - W tym czasie odwiedziliśmy dom Agenta gdzie poznaliśmy jego straszną
babcię. Nie udało nam się obejrzeć "Drakuli 2000" i musieliśmy się ewakuować do
sadu, gdzie zajęliśmy się rozkładaniem namiotów. Rozłożyliśmy namioty a tutaj nadal nikogo nie ma.... Więc telefon do Wojmana został wykonany i okazało się, iż jeden z
uczestników (teraz nie dojdzie się który;)) spóźni się więc trzeba czekać.

Znudzeni wyruszyliśmy z Agentem na zwiad taktyczny w głąb terytorium wroga.
Zobaczyliśmy tam straszne obrazy, których człowiek nie jest w stanie
opisać słowami, więc ten fragment wytnę...
<ciach>

Wojman - Na stacji byliśmy lekko przed czasem. Zdążyliśmy sprawdzić na którym
peronie zatrzyma się pociąg z MAO. Udaliśmy się tam czym prędzej. Po kolejnych kilku minutach przyjechał wreszcie Marszałek. Orkiestra pięknie grała, czerwonego dywanu nie było, ale na szczęście Kull miał na sobie czerwoną koszulkę, więc degradacje -
chyba - się nie posypią.:)
Mieliśmy trochę wolnego czasu, więc postanowiliśmy trochę odpocząć,
znaleźć jakiś sklep i uzupełnić zapasy. Po około godzinie wróciliśmy na dworzec. Spokojnie siedzimy sobie na peronie a tu telefon od Agenta: "Spider zaraz będzie". Spider? No na liście Kulla z telefonami (którą, przypominam, ja miałem) nie było numeru do
Spidera, więc tym razem to ja dzwonię do Agenta. "Numeru nie mam, bo skasowałem SMSa" usłyszałem. Na szczęście MAO wyciągnął komórkę, zadzwonił do Perkuna, nagrał się na pocztę
głosową. Po kilku minutach szlachetny Perkun zadzwonił i podał numer do Spidera. Oczywiście zaraz do niego zadzwoniłem. Okazało się, że właśnie dojeżdża do Wrocławia. Przeszliśmy na sąsiedni peron i już po chwili nadjechał pociąg ze Spiderem na pokładzie. Gdy na zjeździe pojawił sie kolejny sztabowicz postanowiliśmy wykonać plan, który mieliśmy zrealizować jeszcze przed przybyciem Spidera, mianowicie wybrać się do sklepu. Nie dane nam
to jednak było, bowiem zadzwonił do mnie s2nto z zapytaniem, gdzie jesteśmy. Okazało się, że bardzo blisko niego, bo na tym samym peronie, ale z drugiej strony. Przez dobre 10
minut nie mogliśmy się znaleźć.

O 13:15 na dworcu PKP miała się znaleźć trójka kolejnych Sztabowiczów:
Klemens, Ajmdemen i Backside, a 5 minut później na przystanku PKS miał wylądować Perkun. Zgodnie zdecydowaliśmy, że Sztabowiczów odbierzemy według czasu przyjazdu, czyli zostaliśmy na dworcu, udaliśmy się na kolejny peron. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że z pociągu nie wysiedli nasi członkowie. Dopiero po wykonaniu telefonu do Backside`a okazało się, że będą dopiero za godzinę.

Klemens - Echh, mechanizm powstania owego urojenia jest trudny do ogarnięcia, aczkolwiek wytłumaczalny. O 13:15 przyjechał ekspres z Wawy, nasz pośpieszny( który jechał zaskakująco punktualnie - w tą stronę, rzecz jasna:)) miał przybyć dopiero godzinę później. Ale tak to jest, jak się nie czyta tego, co jest napisane, tylko to, co chciałoby się, by było:))

Wojman - Udaliśmy się zatem na dworzec PKS po Perkuna. Przez kilka minut go nie było, wykonałem do niego nawet kilka telefonów, ale nie odbierał słuchawki. Na szczęście po chwili szlachetny Perkun nas znalazł.

Perkun - W końcu dojechałem. Na dworcu nie było komitetu powitalnego. To mnie ucieszyło,
bo lubię działać z zaskoczenia. Moment gości wyłapałem! Gęba Wojmana i
sylwetka Spidera-to mi wystarczyło. Siedzieli grzecznie na murku:
Wojman, Spider, MAO, s2nto oraz Kull. Cześć-cześć ale kochani-ja muszę
do kibla, bo nie wytrzymam!. Zrozumieli. Uderzyłem najpierw do jakiegoś
biura wynajmu autokarów, ale pani powiedziała, że ma klucz tylko od
toalety żeńskiej;). Zwała, a raczej gleba wewnętrzna;) W końcu dobiłem
do innej toalety i ochłonąłem. Wróciłem do brygady. Postanowiliśmy
uderzyć na dworzec PKP, aby przywitać resztę mistrzów: Klemensa,
Ajmdemena oraz Backside’a.

Wojman - W międzyczasie znów zadzwonił Agent z zapytaniem kiedy będziemy.
Powiedziałem, że niedługo, choć pojęcie "niedługo" można różnie interpretować.
Po kolejnych 40 minutach znooowu udaliśmy się do budynku, w którym
zatrzymują się pociągi.

Klemens - Podróż upływała nam tak miło, że o mało byśmy nie przegapili właściwego przystanku. Na szczęście jeden ze współpasażerów poinformował nas o naszej lokalizacji. Szybko i sprawnie się ewakuowaliśmy i momentalnie zauważyłem zmierzającego w naszą stronę Spidera, a za nim pozostałych zjazdowiczów.

Perkun - Walimy na
autobus 125. Wsiadamy. Jedziemy, jedziemy, jedziemy....Gdzie on do licha
mieszka? Wsiadła pani z wózkiem. Ja
wyparowałem na tył. Siedzę. Jedziemy. Nagle patrzę: Trzech asów wpada do
autobusu i wita się ze Sztabowiczami. Nie kto inny, jak waleczni Agent,
Kahzad oraz Maxwell. W końcu dobiliśmy do fortecy Agenta. Pogranicze
miasta i wsi. Totalna kontemplacja z przyrodą. Trzy namioty rozbite w
sadzie mieszanym. Ustawiamy się w kółko indiańskie i walnąłem przemowę
powitalną oraz przedstawiłem planowany program zjazdu. Akceptacja pełna.

Klemens - Defilada Sztabu uliczkami Brochowa wzbudziła spore zainteresowanie:). Wtem jeden z okolicznych tambylców zapytał: "A skąd przyjechaliście?". Agent zaś momentalnie udzielił lapidarnej, acz jakże wyczerpującej( zresztą jedynej zgodnej z prawdą) odpowiedzi: "Z Polski!":)

Kahzad - Ponieważ namioty zostały już rozłożone teraz trzeba było przygotować
ognisko, które po powrocie z naszego wypadu na miasto się po prostu
podpali i będzie można piec kiełbaski.
Konkretnie się narąbaliśmy, a Perkun dodatkowo się nakopał przygotowując
miejsce na ogień.
Normalną koleją rzeczy udaliśmy się do najbliższego spożywczaka celem
zakupienia kiełbas wraz z `oprzyrządowaniem (chleb, ketchup i musztarda).
Część uczestników zapobiegawczo zakupiła też "napoje gaszące pragnienie
za pomocą %":)

Klemens - Pamiętać trzeba także o totemie sztabowym - dziele Kahzada, przy współpracy Matki Natury oraz Cioci Piły Łańcuchowej:).

Wojman - Poszliśmy na boisko "za krzakami"( Klemens - celem rozegrania partyjki wybitnej gry taktycznej - futbolu), jednak zostaliśmy z niego brutalnie przez sąsiadkę Agenta wyrzuceni. Nie zniechęciło to nas do dalszych poszukiwań. Razem z kolegami Agenta udaliśmy się na boisko do Szkoły Podstawowej. Niektórzy Sztabowicze przećwiczyli przechodzenie przez płot, jednak inni woleli znaleźć tradycyjne wejście, które było tuż obok. Ta druga grupa twierdziła, że
skoro w grach płot dla czołgu to zbyt duże wyzwanie to co dopiero dla piechoty.

Perkun - Kochani - uwierzycie lub nie, ale tam smarują smołą ogrodzenia!

Mecz był tak zacięty, że
przyciągnął liczną cygańską widownię. Coś tam krzyczeli-miejmy nadzieję,
że pozytywy. Z czasem zasilili nas swoim człowiekiem. Dziecina okazała
się wręcz asem tego meczu. Kiwała wszystkich równo;) Odkryłem też dziwną
rzeczJ Niektórzy Sztabowicze pękali przed wejściem w krzaki po piłkę.
Dwie opcje-albo smoła albo pułapka na zwierzęta. Byli na meczu ranni.
Agent dostał w nogę oraz w klejnoty, czyli centrum dowodzenia;)

Wojman - Na terenie szkoły rozegraliśmy piękny mecz. Składu niestety nie
pamiętam, wspomnieć należy, że MAO nabił aż 7 goli, z czego 3 dla jednej i 4 dla drugiej drużyny. A ostatni gol był naprawdę piękny, ale nie będę tu go opisywał, bowiem z tego
co się orientuję jest to zadanie dla szlachetnego Klemensa.

Klemens - Trochę mi niezręcznie to czynić, bowiem niesamowita bramka owa, strzelona z urokliwego, fakt, woleja, padła po crossowej asyście niżej podpisanego:). Tyle odnośnie współpracy Rady z Marszałkiem:). Ale ów niesamowity gol i tak chyba został przyćmiony przez szereg parad Perkuna przy jednej z akcji - robinsonada goniła robinsonadę i w konsekwencji piłka nijak nie chciała przekroczyć linii bramkowej - a tak się zarzekał przed rozegraniem meczu...:)

Kahzad - Po meczu musieliśmy ruszyć z Maxwellem swoją drogą a reszta towarzystwa
najpierw wróciła do obozu a następnie ruszyła na miasto.

Wojman - Udaliśmy się do naszego
obozu, aby się przebrać i uzupełnić zapasy w naszych żołądkach (piwo i takie tam). Gdy już nieco odpoczęliśmy, postanowiliśmy wybrać się do miasta. W tym celu udaliśmy się na znany już nam bardzo dobrze przystanek autobusowy. Mieliśmy szczęście - autobus już na nas czekał, więc bez wahania do niego wsiedliśmy. Nie dane nam było jednak szybko wyruszyć. Pojazd stał, stał, a skoro stał to mieliśmy okazję pogadać trochę o grach strategicznych (wiemy, ze Perkun nie może się doczekać Age of Empires III). Wreszcie nasz dzielny MAO niczym Harry Potter wypowiedział zaklęcie i w autobusie wesoło zamruczał silnik. Chwilę potem pojazd ruszył do centrum miasta. Tradycyjnie wysiedliśmy na dworcu PKP. Agent, KULL i s2nto nie mogli się zdecydować gdzie nas zabrać na jakieś jedzonko. Pochodziliśmy zatem w tę i z powrotem w okolicy dworca. Ostatecznie postanowiliśmy wybrać się na stary rynek.

Klemens - Nie wiedzieć czemu bar o dźwięcznej nazwie "U Witka" jakoś nie przypadł powszechnie do gustu. Poszukiwania kolejnego umilał nam s2nto różnorakimi quizami sprawdzającymi sztabową znajomość geografii( zwiad i rozpoznanie terenu - nie można tego nigdy lekceważyć!:)) Lokal docelowy, ku zaskoczeniu Agenta, a wściekłości pozostałych okazał się nieczynny.:)

Perkun - Spodobał mi się ten Wrocław. Lubię takie starówki, zabytkowe
budownictwo, wspaniały rynek, klimatyczne lokale. Idealne miejsce dla
progressów. Cykanie zdjęć. Wyczailiśmy też faceta, który tańczył i
śpiewał przy muzyce. A raczej machał rękami. Wydaje mi się, że właśnie
to machanie było najbardziej autentyczne, a reszta mistyfikacją. Taki
uliczny performance. Gleba wewnętrzna;) W końcu dopadliśmy lokal.
Klimatyczna atmosfera, klimatyczna muza. Dziwne dekoracje. Ale za to
jakie dziewczę obsługuje! Dzikie myśli naszły Sztabowiczów pewnie;)
Zamawiamy gorące dania i kontemplujemy się wnętrzem oraz nawet ostrą
muzą. Z czasem dobijają do nas Kahzad i Maxwell, którzy wcześniej
oddalili się na serię przygód z miastem;) Duszno się zaczęło robić, a
potem gorąco. Oczywiście rozmowy o Sztabie i grach strategicznych-to
główne tematy. Jego przeszłość, teźniejszość, przyszłość.

Kahzad - Odnaleźliśmy ich ponownie około 22 w pizzerii `2 poziomy` gdzie
delektowali się zarówno jedzeniem jak i obsługą. I trzeba przyznać, że
obsługa była wcale apetyczna.... jedzenie też było niezłe:)
Po spożyciu pizz, knysz i sałatek ruszyliśmy na poszukiwania pubu, gdzie
można by w spokoju porozmawiać na tematy istotne dla Sztabu...

Wojman - W lokalu nie podobała mi się tylko za głośna muzyka (nie
mogliśmy sobie swobodnie pogadać) oraz dym papierosowy. Na szczęście obsługiwała nas bardzo miła kelnerka. Muszę przyznać, że mieli tam świetną pizze. Jeżeli będziecie kiedyś we Wrocławiu odwiedźcie pizzerię "2 poziomy" i weźcie pizzę z mięsem! To grillowane mięso na pizzy to świetny pomysł i znakomicie smakuje! Z posiłku był chyba niezadowolony MAO, bowiem jego pizza nie była ostra tylko z nazwy - naprawdę była ostra.

Klemens - Takoż więc Spider mógł się jeszcze dodatkowo podelektować zielonymi papryczkami:). Wspomnieć też trzeba, iż to właśnie wtedy ukute zostało hasło, które winno się stać mottem przyszłorocznego zjazdu - "proszę nam to rozliczyć w bannerach":).

Kahzad - Nogi (i Agent) zaniosły nas do "Bezsenności", knajpy która na pierwszy
rzut oka jest przyjemna, lecz później okazało się, że jednak nie jest
tak różowo.

Wojman - Już chciałem iść zamówić coś do picia, gdy przyczepił się do nas ochroniarz. "Pokazać plecaki K****, jeżeli macie choć kropelkę alkoholu to do widzenia". Nie wiem dlaczego, ale jeden ze Sztabowiczów pokazał mu swój plecak, wszakże
tylko Policja i to w uzasadnionych przypadkach może przeprowadzać rewizję osobistą. Nie omieszkałem poinformować o tym ochroniarza. "Wiem K**** co wolno mi robić a co K**** nie!
Co tylko jeden plecak K****? A jak wchodziliście to mieliście więcej! I
mam K**** uwierzyć, że na was tylu tylko jedno piwo?". Nie zwrócił uwagi na to, że kilku z nas poszło do baru po wspomniane piwo i jeszcze nie wróciło. Ja natomiast nie kupiłem nic, nie znoszę bowiem chamskiej obsługi. Przez moment miałem nawet ochotę wyjść.

Klemens - Odnośnie kwestii prawnych wyjaśniłem później, iż zmusić nas do okazania zawartości plecaku(-ów) nie mógł, ale wyprosić jak najbardziej, to prywatna posesja, mieliśmy więc uczciwy wybór. Ów wielce szanowny pan był po prostu przeczulony...

Perkun - Może nas
wziął za terrorystów? Oddalił się, a atmosfera misterium wróciła. Dalej
żywe rozmowy. Część o potworach, a ja z Kahzadem i Maxwellem o muzyce
(m.in. rozwój i ewolucja rocka anglo-amerykańskiego, istota i specyfika
rocka progresywnego, muzyka rockowa w Polsce, czasopisma i programy).
Czas jednak wracać do obozowiska. Już było po północy, a tam jeszcze
ognisko czeka i trzeba je zrobić. Oficjalnie za przewodników byli Kull i
Agent. Nieoficjalnie-każdy z nas nim był, kto chciał, to był:)

Kahzad - Wrocławscy sztabowicze urządzili nam manewry podczas których:

- trzykrotnie minęliśmy ten sam patrol policji
- co najmniej dwukrotnie okrążyliśmy pl. Dominikański
- nasza trasa biegła po linii krzywej gdyż nie mogliśmy się zdecydować z
którego przystanku chcemy jechać

Później jeszcze czekaliśmy ponad pół godziny na właściwy autobus (245).
Przez te pół godziny na przystanek na którym czekaliśmy zdążyły
przyjechać wszystkie autobusy, jakie mogły na niego przyjechać a nasz
dotarł dopiero ostatni.

Perkun - W drodze powrotnej ja, Agent, Ajmdemen
oraz s2nto szliśmy nieco z tyłu. Nagle postanowiłem przeprowadzić
eksperyment. Reszta poszła dalej, a my się zatrzymaliśmy i czekamy.
Zobaczymy, jak zareagują na nasze zniknięcie. Ja stałem na czatach, ale
reszta olała eksperyment odlewając się pod ogrodzeniem. Zatrzymali się.
Stoją. My też. Nagle ktoś krzyknął: "Perkun!" Do
licha-albo Klemens albo Spider wygadali, że już podobnie czyniłem z
Wolandem;) Ale dlaczego akurat krzyk na mnie? Ruszyliśmy, by uspokoić
bractwo.

Klemens - "Nagle postanowiłem(...)" - i jeszcze się dziwi:))))

Kahzad - Po wielu perypetiach dotarliśmy jednak cało do obozowiska.
I tutaj dopiero rozpoczęła się walka o przetrwanie....

Okazało się, że pod naszą nieobecność nastąpiła inwazja na nasze zapasy
żywności.
Coś dopuściło się sabotażu i zdewastowało nam sporą część kiełbas.
Były równe teorie co do tego cóż za zwierz (albo i nie zwierz) mógł tego
dokonać.
Np:

- mysz
- kot
- mrówki
- UFO
- któryś ze sztabowiczów, padła nawet propozycja porównania uzębienia ze
śladami na kiełbasie

Problemy z kiełbasą to jednak nie wszystko.

Wojman - Zamiast rozpaczać postanowiono rozpalić ognisko. Ale Perkun chciał
najpierw przygotować patyki na kiełbasę. Po co komu patyki jak ogniska nie ma? Perkun jeden wie.

Perkun - Kije, kije-to podstawa!

Wojman - Wreszcie zaczęto przygotowania do rozpalenia ognia. Pierwsza próba. Nic, ognisko nawet
sekundy się nie paliło. Druga, trzecia, dziesiąta próba i nic.

Perkun - Zaczęliśmy układać stos ogniskowy. Po ułożeniu
poświęciłem również kartki z zeszytu na Kropki. Drewno było lekko
zmoczone, więc miałem pewne obawy o powodzenie ogniska. Mówi się- od
jednej zapałki. A tu dupa blada! Zapaliło się, ale drewno nie chce się
zająć, tylko papier płonie. Pali się trochę i gaśnie. Idę z Ajmdemenem
po siano. Zbieramy tak z wierzchu, by nie było zbyt przemoczone. Choć i
tak było w sumie lekko mokre. Ale nie dociskaliśmy zbyt mocno, aby tego
nie czuć.:) Siana nakładliśmy. Próba ognia i jest znacznie lepiej, ale
i tak klęska po kilkunastu sekundach. Lekkie przerażenie. Do akcji
weszło więcej papieru i dezodoranty. Ogień wspaniały-jak z paszczy
smoka, ale tylko przez kilka chwil. Powoli zacząłem tracić nadzieję. Ale
inni na szczęście nie. I chwała im za to!

Wojman - Wtedy coś mnie oświeciło. Przecież miałem przy sobie Angorę i Newsweeka. A przecież nie od dziś wiadomo, że w tych gazetach są palące artykuły.:) I faktycznie po dodawaniu kolejnych stron z czasopisma do ogniska, robiło się ono coraz większe i większe.

Perkun - Hehhhe..ciekawe, jak by się szybko rozpaliło, jak byśmy podłożyli pisma przyrodnicze;)

Klemens - Trzeba jeszcze raz podkreślić determinację Kahzada, który nie zwątpił nawet wtedy, gdy u pozostałych wiara już, niczym wcześniejszy ogień, przygasła - brawa dla tego pana! Awans także niewykluczony:)

Perkun - Dokładano gałęzi
szybko i sprawnie, nie szczędząc prawdopodobnie nawet narzędzi
ogrodniczych;) W ruch idą sztabowe kabany, chleb, musztarda, keczup i
piwo. Jest wesoło. Uczta dla ciała i ducha. Atmosfera sięgnęła zenitu,
jak zacząłem czytać stare sztabowe materiały-regulamin posiedzeń na
ircu, sztabowe hymny, reakcje MAO na hymny-takie to były czasy. Zwała
była na total;) A potem omawiamy sprawy Sztabowe, co należy zrobić, jak
się rozwijać, kim jesteśmy i kim chcemy być. Lecz towarzystwo powoli
topniało. Część uderzyła pod namioty w kimono. A część dalej garuje.
Widniało. Już nie opłacało się iść spać. Przy dogasającym ognisku
zostali Mao, s2nto, Wojman, Kahzad, Ajmdemen, Kull i ja. Część
zaczęła twardo pogrywać w szachy. Ja z s2nto i Kahzadem- państwa i
miasta. To była pasjonująca rozgrywka. Skupiła uwagę pozostałych. Wojman
i Mao robili za nieoficjalnych podpowiadaczy. Gramy, gramy, a ci znowu
mordują te szachy;) W końcu wódz zapowiedział, że należy ich budzić. A
ja mówię, że jeszcze nie, jeszcze kupa czasu, niech sobie śpiąWink Mao
zlitował się. Nie na długo jednak. Ponaglił atak, tym razem z użyciem
siłyWink A ci twardo szachy oraz poszukiwanie kulki w stogu siana.Wink
Sztabowicze zaczęli się wybudzać, choć z lekkim zaskoczeniem;) Ja
tymczasem z Ajmdemenem strzeliłem partyjkę w Kropki (wcześniej
nieskończona z s2nto). Okazał się godnym przeciwnikiem. Nareszcie!:)

Kahzad - Zastał nas ranek na tych rozrywkach i nawet się nie obejrzeliśmy a już
była godzina 9 i trzeba było się zbierać. Po gwałtownym i brutalnym
obudzeniu `śpiochów` rozpoczęła się krzątanina w całej twierdzy. Cześć
sprzątała po imprezie, cześć się pakowała a cześć składała namioty.
Nawet szybko się z tym uwinęliśmy i opuściliśmy terytorium Agenta by
udać się na dworzec główny PKP.
Tam zostawiliśmy zbędne nam w zwiedzaniu miasta bagaże i ruszyliśmy do
Galerii.
Na miejscu grupa rozeszła się i każdy poszedł w swoją stronę załatwiać
to co było dla niego najważniejsze.

Wojman - Nim wyruszyliśy otworzyliśmy jeszcze wino z okazji urodzin Perkuna, które miały być następnego dnia.

Klemens - "Myślicie, że Wojman nie potrafi otwierać wina?" - usłyszeliśmy przy okazji to ze trzy, bodajże, razy. Jeśli ktoś tak naprawdę myślał, to miał rację;)))))))))

Wojman - Na rynku znaleźliśmy( tzn. ja, Kull i MAO) całkiem przyzwoitą i tanią knajpkę, w której MAO zamówił sobie śniadanioobiad. Później udaliśmy się z powrotem na stary rynek. Po kilku minutach przyszła druga i trzecia grupa. Nie było jednak nigdzie Perkuna i jego bandy.
Dopiero po dłuższym okresie czasu jeden z owej grupy przyszedł i powiedział, że Perkun ogląda w Empiku płyty.

Perkun - Ja z Agentem i s2nto oczywiście
szturmowaliśmy sklepy ze stoiskami muzycznymi i gierkowymi. W Empiku
rzucili się na kompa, a ja szturmowałem stoiska z płytami muzycznymi.
Czyli totalna separacja. Duży wybór-kiedy ja to przejrzę?J Ale ruszyłem
ostro (kupiłem rzecz dosyć dla mnie nietypową-mianowicie DVD koncertowe
Genesis z koncertami z 1973 i 1974r. Być może wizja i fonia nie powalają
na kolana, ale dla fana zespołu to szczegóły. Są to przede wszystkim
wspaniałe widowiska koncertowe, doskonały przykład ówczesnej oprawy,
atmosfery, kontakt z ambitną muzyką, świetnym zespołem, który stanowił
kamień milowy w historii rocka ( elementy teatru rockowego, bajeczne
oświetlenie, rewelacyjna muzyka, wydał takich artystów jak Peter Gabriel
czy Phil Collins). Dobra-starczy tej propagandówki;) Telefon-wracaj do
nas! Już jestem, a tu twardo idą szachy;)

Wojman - Skierowaliśmy się do McDonalda na kawę. W tym czasie MAO próbował załatwić wycieczkę po redakcji CDA, ale niestety mu się nie udało. Wreszcie dołączył do nas Perkun, ale gdy się dowiedział, że można tanio i smacznie zjeść poleciał razem z kilkoma innymi osobami we wspomniane miejsce. Jednak po kilku minutach zadzwonili do mnie, że nie mogą miejsca tego znaleźć. Poszedłem i pokazałem co i jak. Gdy wróciłem ostro grali chłopaki w szachy.

Klemens - O tak! Początkowo partię rozegrali Kull z Ajmdemenem. Potyczka skończyła się stosunkowo szybko, Kull zaś głośno zaczął domagać się degradacji rywala ze względu na niesubordynację. Zaaferowany sytuacją Marszałek rzekł krótko do Ajmdemena: "Stawaj!" Ach, co to był za mecz - Sztabowy Szachista Ajmdemen versus Marszałek plus Instynkt Zachowawczy znany też jako Kull! O stanie duchowym rywali najwięcej powie nam zaistniała sytuacja - po jednym z
ruchów MAO Kull stwierdza:)

- "To chyba był błąd."
- "Dlaczego?" - pyta MAO.
- "Nie wiem, ale on się uśmiecha".

Wojman - Taką miałem nadzieję na wycieczkę w redakcji CDA... Ostatecznie stanęło na tym, że Kull pokazał mi, gdzie ona jest a ja sam tam się udałem.
Gdy wróciłem trwały przygotowania do ostatniego wspólnego zdjęcia.

Klemens - Zdjęcie owo miało miejsce około 13:20, później zaś ja wraz z Ajmdemenem, Backsidem oraz Spiderem szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę dworca, gdzie udało nam się sprawnie zająć miejsca. O dziwo nie żegnano nas kwiatami...:) W tych samych godzinach zjazd skończył się także dla Kahzada i Maxwella.

Wojman - Część się pożegnała, część jeszcze miała sporo czasu do przyjazdu
pociągu. MAO, Kull, Agent i ja udaliśmy się na piechotę na dworzec. Po jakimś czasie opuścił nas Agent. Na peron doszliśmy we trójkę. Jednak po kilku kolejnych minutach dołączył do nas
Perkun, który kupował sobie bilet na dworcu PKS. Gdy postanowiliśmy
zrobić zakupy odłączył się od nas Perkun i poszedł w swoją stronę. MAO zamiast obiecanego piwa postawił mi wodę mineralną...
a propos: Klemens, a gdzie moje 11 piw, które mi obiecałeś, a? No niech będzie, że na następnym zjeździe mi je kupisz, pamiętaj jednak, że jeszcze nie weszła w życie ustawa antylichwiarska, więc za rok będziesz musiał kupić mi 11 piw + 200%
odsetek!!!

Klemens - Ktoś tu ma zawodną pamięć, wszak owe 11 piw proponowałem już pierwszego dnia, oczywiście uwzględniając wcześniej zaakceptowany warunek uiszczenia opłaty zań dopiero po wypiciu ich wszystkich tak zwanym "ciurkiem"! Jako że jestem miłosierny, pozwalam Ci dokonać wyboru oceny stanu faktycznego, a mianowicie czy miało miejsce konkludentne rozwiązanie umowy, czy też preferujesz zwłokę wierzyciela, wtedy bowiem będę dalej zobowiązany, pamiętaj jednak, że to JA będę mógł się domagać odszkodowania:>>>>>>

Podróż pociągiem mijała nam ciekawie, tym razem dyskusja wrzała na tematy historyczne, choć StarCraftowi także się dostało.:)) A jako że PKP dało się już zjazdowiczom mocno we znaki, tako i mi dostarczyło w końcowej fazie niemałych emocji:)).

Wojman - Gdy przyjechał nasz pociąg pożegnaliśmy się z Kullem i wsiedliśmy do niego. Co ciekawe ja nigdy nie śpię w pociągu, jednak tym razem usnąłem.

Po 5 godzinach byliśmy w Szczecinie Dąbiu, MAO miał pół godziny czasu do
swojego busa. Pożegnaliśmy się i w ten sposób zakończył się IV zjazd Sztabu VVeteranów!

Perkun - Wypada życzyć sobie spotkania się za rok w tym samym a może
nawet większym gronie. Gdzie? Już duch sztabowy to tylko wie;) Zatem do
zobaczenia kochani czytelnicy. Do następnego spotkania z przygodą!
 
 
Poziom: 41 HP   3%   161/5376
   MP   100%   2567/2567
   EXP   40%   71/177
Klemens 
Generał


Pomógł: 7 razy
Dołączył: 04 Kwi 2004
Posty: 2700
Skąd: Biała Podlaska
Wysłany: Nie Lip 31, 2005 1:22 pm   

Jako że tekst relacji został oficjalnie opublikowany na stronie( zdjęcia dołączę później, jak już panel raczy stosownie działać), niniejszym zamykam ten wątek. Do zobaczenia na zjeździe AD 2006!
 
 
Poziom: 41 HP   3%   161/5376
   MP   100%   2567/2567
   EXP   40%   71/177
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
opowiadania, forum anime
Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 16